Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Lublin

19 października 2025 r.
19:32

Gram o spadek, czyli historia niepodrabialnego „Franza”

Jan Mazurek, autor książki z uzasadnionym zadowoleniem prezentuje swe piłkarskie dzieło<br />
<br />
Jan Mazurek, autor książki z uzasadnionym zadowoleniem prezentuje swe piłkarskie dzieło

(fot. DW)

Rozmowa z Jankiem Mazurkiem, naszym redakcyjnym – od niedawna - kolegą, autorem książki „44 sceny z życia Franciszka Smudy”, która w tym tygodniu ukazała się na wydawniczym rynku.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

  Skąd pomysł na tytuł; akurat „44 sceny z życia Franciszka Smudy”?

- Był 44. selekcjonerem w historii reprezentacji Polski, a jak pisał wieszcz Adam Mickiewicz…

„Imię jego czterdzieści i cztery”.

- To największa tajemnica polskiej literatury. Postać Smudy jej absolutnie nie rozwiązuje, ale przed Euro 2012 zaskakująco wielu ludzi powoływało się na ten fragment „Dziadów”.

Śpiewano: „Smuda czyni cuda”.

- Tymczasem reprezentacja pod jego wodzą zawaliła domowe mistrzostwa Europy. Nie wyszła z obiektywnie słabej grupy, w której nie potrafiła wygrać ani z Grecją, ani z Rosją, ani z Czechami. Po tej klęsce Smudzie wydawało się, że Polacy go zlinczują. Odmówił piłkarzom wspólnego przejazdu pod Pałac Kultury i Nauki, gdzie mieli przeprosić kibiców za przegrane Euro 2012.

Książkę zaczynasz od rozdziału pt. „Lincz”. Powód?

- Reprezentanci Polski zdradzili mi, że zabarykadował się w pokoju. Zapadnięty w sobie, milczący. Przeżywał to najbardziej spośród wszystkich. Może za wyjątkiem jego żony Małgorzaty Drewniak-Smudy, która nie wiedziała, czy wyłączyć telewizję i udawać, że nic się nie dzieje, czy słuchać wiadomości, w których jej męża określano mianem wroga publicznego numer jeden, nieudacznika, parodysty, Dyzmy.

I naprawdę Smuda bał się, że Polacy go zlinczują?

- Ukrył się u teściowej w Wadowicach. Bliscy Franza opowiadali mi, że przegrane Euro przetrawiał pół roku. W międzyczasie publicznie uderzył w niego też Robert Lewandowski, gwiazdor tamtej kadry. Cezary Kucharski - agent „Lewego” i dobry znajomy Smudy - mówi w książce, że dla zwolnionego już wtedy selekcjonera to było jak „nóż wbity w plecy”.

Ostatecznie wszyscy jednak Smudzie wybaczyliśmy. Porażki, nawet te największe, są częścią sportu…

- Ale słusznie pisarz Janusz Głowacki napisał tuż po Euro 2012, że w Polsce „bardzo lubimy kogoś podrzucać do góry, a potem upuścić i wdeptać w ziemię, ale po ludzku, tak żeby włosy wystawały”. I choć miał na myśli Lecha Wałęsę, to bardzo mi to do Smudy pasowało.

Podrzucono go, gdy z Widzewem Łódź dwukrotnie wygrywał mistrzostwo Polski i grał w Lidze Mistrzów, a później budował wielką Wisłę Kraków?

- To była historia od zera do bohatera. Do Polski przyjechał na początku lat 90. po piętnastu latach emigracji. Nikt go nie znał. Wyglądał i mówił jak przybysz z innej planety. Ni to po polsku, ni to po niemiecku, ni to po śląsku. Piłkarze Stali Mielec myśleli, że to wariat. Tym bardziej że dyrektor sportowy klubu Edward Socha zatrudnił go, bo Smuda wcześniej… wytapetował mu dom.

Słyszałem o tym, ale przybliż historie mniej zorientowanym w temacie czytelnikom?

- Franz w Niemczech przez lata dorabiał jako tapeciarz, jednocześnie prowadząc amatorskie zespoły. Pewnego razu zaoferował Sosze pomoc, przypadł mu do gustu i jakoś się potoczyło. To były takie czasy w polskiej piłce, że wszystko załatwiło się… po ludzku. Bez tej całej korporacyjnej otoczki. Co śmieszne, Smuda w Stali szybko wyrósł na innowatora. Jego metody szkoleniowe okazały się powiewem Zachodu.

A kiedy dwie dekady później trenował reprezentację Polski, wielu zarzucało mu zacofanie względem trenerów z Niemiec, Hiszpanii, Anglii czy Portugalii.

- Oczywiście, ale to Smuda zaimplementował w postkomunistycznej Polsce pomysły z tzw. „lepszego świata”, na przykład odnowę biologiczną czy stretching. Inna sprawa, że wszystkich, którzy go wtedy znali, pytałem, czy choćby w najśmielszych wizjach mogli przypuszczać, że ten sam Smuda jeszcze przed końcem XX wieku wygra trzy mistrzostwa Polski i wprowadzi Widzew do Ligi Mistrzów.

I co odpowiadali?

- Że w życiu.

Smuda w końcówce lat dziewięćdziesiątych był najlepszym polskim trenerem.

- Nie babrał się w korupcyjnym bagienku. Nie trwał w kompleksie niższości, który paraliżował polską piłkę. Wynalazł i ulepił Marka Citkę, naszą odpowiedź na Davida Beckhama. Jego chłopcy z Widzewa na Borussię Dortmund i Atletico Madryt w ChampionsLeague wychodzili bez kompleksów…

Jaka była tego tajemnica?

- Smuda nauczył ich pewności siebie, pozytywnej arogancji i bezczelności, a nade wszystko gry bez tremy i strachu. Nauczył ich, bo sam taki był.

Twoim zdaniem niesprawiedliwie w XXI wieku przyklejono mu łatkę Dyzmy?

- Bywał wyszydzany. Rzadko mówiło się o jakiejś jego filozofii, głębszej myśli szkoleniowej. Częściej, że opiera się na szczęściu, farcie, przypadku. On sam sobie nie pomagał dziwnymi wypowiedziami. Pychą, która zaczęła nim kierować, gdy po Widzewie i Wiśle stał się przekonany o własnej nieomylności. W konsekwencji nigdy później już nie wygrał mistrzostwa Polski. Nawet z naszpikowanym gwiazdami Lechem Poznań.

Ile było jego zasługi w wypromowaniu Roberta Lewandowskiego w Lechu?

- W środowisku długo krążyła opowieść o meczu Znicza Pruszków, podczas którego Smuda pierwszy raz ujrzał Lewandowskiego. „Lewy” strzelił dwa gole, ale Smuda miał grymasić do współpracowników, że to „drewniak”. Spytany przeze mnie o to Cezary Kucharski twierdzi, że reprodukowanie tej legendy to krecia robota wokół Franza. I że trener od początku chciał go w Lechu, gdzie przecież odważnie na niego postawił. Tym bardziej Smudę później zabolało, że Lewandowski po Euro 2012 wydał go na pożarcie tłumu.

W książce równie wiele stron poświęcasz czasom, gdy Smuda sam był piłkarzem. Jego emigracyjne życie w PRL-u to materiał na łotrzykowską powieść.

- Zgadzam się, niewiele było dotąd o nim wiadomo, a mam wrażenie, że odbija się w tym portret całego pokolenia Polonusów. U Smudy łączyły się bowiem dwie wiodące cechy emigrantów – skłonność do mitologizowania swojego życia przy jednoczesnym rzeczywistym zamiłowaniu do ciężkiej, uczciwej pracy.

Na czym polegało to mitologizowanie życia?

- Paliwem do jego niewinnej mitomanii były znajomości z dwoma wielkimi piłkarzami – Kazimierzem Deyną i Georgem Bestem.

Zacznijmy od Besta.

To legenda Manchesteru United. Mówili, że był „piątym Beatlesem”. Smuda spotkał go w zespole Los Angeles Aztecs. Best do Kalifornii uciekł przed sławą i demonami alkoholizmu. Franz, co niesamowite, jeszcze kilka lat wcześniej w USA pracował przy czyszczeniu zbiorników na ropę, a tu trafił na salony z gwiazdami. Z Bestem jeździli razem na tor wyścigowy Hollywood. Best stawiał pięć tysięcy dolarów. Smuda - pięć dolców. Zawsze miał szacunek do pieniądza. Pochodził bowiem z głębokiej polskiej prowincji.

Jak więc znalazł się na salonach Hollywood?

- Drzwi do celebryckiego świata otworzył mu Deyna. Rok wcześniej, jeszcze w Warszawie, kiedy grali razem dla Legii. Gwiazdor reprezentacji Polski woził Smudę swoim BMW, zabierał na bankiety do Ambasadora i Victorii. Adam Topolski, ich były wspólny przyjaciel, opowiada mi w książce, że Franz wręcz się do Deyny przykleił. Ja to nazwałem „piłkarskim mezaliansem”.

Bo Smuda był słabym piłkarzem.

- Ale miał szczęście do dobrego towarzystwa.

Razem z Deyną stracili jednak majątek.

- Deyna – 400 tysięcy. Smuda – 200 tysięcy. Dolarów, nie złotych. Oszukał ich niejaki Ted Miodoński. Postać jak ze szpiegowskiego filmu. „Czaruś”, straszny krętacz. Był agentem Deyny. Smudą opiekował się niejako w pakiecie. Przejął ich pieniądze, źle zainwestował, resztą rozkurzył. Zostali na lodzie.

Czytamy w książce, że obaj mogli skończyć tragicznie…

- Deyna zginął taką śmiercią, pijany zasnął za kierownicą samochodu. Kiedy zaś Smuda został bankrutem, włóczył się po Norymberdze, nie stać go było nawet na bułkę, wodę pił z fontanny. Czasami przebąkiwał, że chciał popełnić samobójstwo. Zawisnąć na sznurze. Później się od tego odżegnywał. Mówił, że to nieprawda. I wydaje mi się, że w tej kwestii nie kłamał.

Mówisz, że Smuda lubił mitologizować swoje życie. Wiele z jego opowieści okazało się przeinaczonych?

- Kilka tak, ale uważam, że każdy ma prawo do koloryzowania swojego życia. Nie ma nic piękniejszego nic złudność naszej pamięci.

Co więc było największym wyzwaniem przy pisaniu „Franza”?

- Najbardziej obawiałem się spotkania z siostrami Smudy. A wspaniale ugościły mnie w ich rodzinnym domu w Lubomi. Opowiadały, że w swoich ciągotach do wielkiego świata nie przystawał do wiejskiej mentalności ludzi, dla których horyzont kończył się na pobliskim Wodzisławiu Śląskim. I oczywiście nie ma w tym nic złego, zamiłowanie do małej ojczyzny jest cudownie wpisane w genotyp naszej ojczyzny, ale nie byłoby Smudy, gdyby nie to jego włóczęgostwo.

Cytujesz zdanie, które mogło być mottem jego życia: „Będę mieszkał wszędzie i nigdzie”.

- Krystyna i Urszula, jego siostry, mówiły: „Z takiej małej Lubomi, z takiej wsi, wyrósł ktoś znany nie tylko w Polsce, ale też na całym świecie. Takiego tu jeszcze nie mieliśmy.”

Pod koniec trenerskiej kariery trafił też na Lubelszczyznę.

- I na starcie dwukrotnie przegrał po 0:5 – z Legią i Jagiellonią. Powtarzał: „Gram o spadek!”. W rozumieniu, że o utrzymanie. Rzucił: „Harakiri też czasami trzeba podjąć”. Raczej nie wiedział, że samuraje, którzy stracili dobre imię, popełniają seppuku na dowód niewinności, wbijając miecz w brzuch i popełniając honorowe samobójstwo, by oczyścić się z zarzutów. Pewnie po prostu podobało mu się brzmienie słowa „harakiri”. Był mistrzem takich powiedzonek.

Górnika w Ekstraklasie nie utrzymał.

- To był dziwny sezon, Górnik grał w Lublinie i kibice z Łęcznej bojkotowali jego mecze. Ale Smuda zbudował ciekawą drużynę. Grzegorz Bonin strzelał u niego gole nie z tej ziemi. Sprawdziło się nawet przeniesienie napastnika Przemysława Pitrego na środek obrony. Po ostatnim meczu Franz uważał, że padł ofiarą korupcji. Nie miał jednak na to za wiele argumentów. Zresztą, nie traktowano go już wtedy w środowisku do końca poważnie.

Nie da się ukryć, że Smuda stał się trochę człowiekiem z anegdoty. Młodzi powiedzieliby, że memem.

- Dlatego ucieszyłem się, gdy Jan, jego młodszy brat, powiedział mi: „Wie pan, co najbardziej zaskoczyło mnie po śmierci Franka? Że nikt na niego złego słowa jeszcze nie powiedział”.

 

 

FRANCISZEK SMUDA

Franciszek Smuda był czterdziestym czwartym selekcjonerem reprezentacji Polski, ale zanim stanął przy linii bocznej na Euro 2012, przebył drogę, która w polskiej piłce wydawała się niemożliwa. Nie miał matury, na emigracji czyścił zbiorniki po ropie i tapetował mieszkania, a jednocześnie jako piłkarz obcował z legendami: rywalizował z Pelém, obstawiał wyścigi konne z George’em Bestem, przyjaźnił się z Kazimierzem Deyną. Jednak dopiero jako trener odmienił piłkarską Polskę – wprowadził Widzew Łódź do Ligi Mistrzów, budował potęgę Wisły Kraków, w Lechu Poznań trenował Roberta Lewandowskiego.

Biografię Franza Jan Mazurek buduje z czterdziestu czterech scen – barwnych, prawdziwych. Jan Mazurek tworzy je na podstawie rozmów z rodziną Smudy, jego przyjaciółmi i współpracownikami, a także piłkarzami, działaczami i dziennikarzami.

Nie idealizuje Franza, nie tłumaczy go i nie wybiela. Pokazuje Smudę takiego, jakim był naprawdę. I jakiego pamięta każdy, kto choć raz usłyszał jego krzyk z ławki rezerwowych.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Tomasz Mleczek we wrześniu zrezygnował ze stanowiska dyrektora w Muzeum Nadwiślańskim w Kazimierzu Dolnym, a w środę rozstał się z posadą wicedyrektora Muzeum Zamek w Janowcu
Janowiec

Krótka przygoda z muzeami. Tomasz Mleczek odchodzi

Pod koniec września Tomasz Mleczek ze względów osobistych zrezygnował ze stanowiska dyrektora Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym. W tym tygodniu rozstał się również z Muzeum Zamek w Janowcu, gdzie od stycznia był wicedyrektorem.

Zniszczony dom w Wyrykach

Pomoc dla Wyryk. Poszkodowana rodzina dostanie 70 tysięcy złotych

Województwo Lubelskie przekaże 70 tysięcy złotych gminie Wyryki na pomoc rodzinie, której dom uległ zniszczeniu podczas nalotu rosyjskich dronów na Polskę w nocy z 9 na 10 września 2025 roku.

Zbigniew Jakubas: Jestem w stanie ściągnąć zawodnika za 10 milionów euro, nawet za 50

Zbigniew Jakubas: Jestem w stanie ściągnąć zawodnika za 10 milionów euro, nawet za 50

Wracamy jeszcze do programu „Futbol Totalny”, który ukazał się na antenie TVP Sport. Kilka dni temu wziął w nim udział prezes Motoru Lublin Zbigniew Jakubas. A kiedy prezes pojawia się publicznie, to jak zawsze kibice mogli się dowiedzieć kilku „smaczków”.

Nowy rozkład PKP Intercity: więcej pociągów z Lubelszczyzny i nowe kierunki podróży

Nowy rozkład PKP Intercity: więcej pociągów z Lubelszczyzny i nowe kierunki podróży

Od grudnia mieszkańcy Lubelszczyzny zyskają więcej połączeń ze stolicą i nową ofertę dalekobieżnych tras. W rozkładzie jazdy PKP Intercity na sezon 2025/2026 Warszawę z Lublinem połączy aż 16 par pociągów, czyli o dwa więcej niż dotychczas. Zmiany obejmą również Chełm, Hrubieszów i Zamość, a z regionu będzie można dojechać bezpośrednio nawet do Berlina.

Marszałek Jarosław Stawiarski

Podwyżka dla marszałka Stawiarskiego. Będzie zarabiał więcej niż premier Tusk

Sejmik Województwa Lubelskiego podjął uchwałę podwyższającą miesięczną pensję marszałka Jarosława Stawiarskiego. Jego uposażenie wynosić będzie 23 175 złotych brutto. To więcej niż inkasuje na przykład premier Rzeczpospolitej Polski.

Obrazy ożyją. Przed nami finał wyjątkowego projektu
25 października 2025, 11:00

Obrazy ożyją. Przed nami finał wyjątkowego projektu

Obrazy zejdą ze ścian i ożyją. A to za sprawą wyjątkowego projektu, którego finał będziemy mogli oglądać w najbliższą sobotę w Muzeum Zamoyskich w Kozłówce.

UMCS zainaugurował nowy rok akademicki. Rektor: „Tak dobrego roku nie było od lat”
galeria

UMCS zainaugurował nowy rok akademicki. Rektor: „Tak dobrego roku nie było od lat”

Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie oficjalnie rozpoczął nowy rok akademicki. W uroczystej inauguracji wzięli udział przedstawiciele władz uczelni, pracownicy naukowi, studenci oraz zaproszeni goście.

Noc Innowacji 2025 w Puławach – zobacz, jak nauka łączy się z naturą i technologią

Noc Innowacji 2025 w Puławach – zobacz, jak nauka łączy się z naturą i technologią

Już w piątek, 24 października 2025 roku, w laboratoriach Sieć Badawcza Łukasiewicz – Instytutu Nowych Syntez Chemicznych (Łukasiewicz – INS), mieszczących się w Puławskim Parku Naukowo-Technologicznym przy ul. Mościckiego 1 w Puławach, odbędzie się wyjątkowe wydarzenie – Noc Innowacji 2025.

Naukowcy i praktycy o roli człowieka w epoce sztucznej inteligencji
ZDJĘCIA
galeria

Naukowcy i praktycy o roli człowieka w epoce sztucznej inteligencji

Jak połączyć technologię z odpowiedzialnością, a innowacje z humanizmem? Na to pytanie odpowiedają uczestnicy III Międzynarodowej Konferencji „Humanistyczna i Społeczna Perspektywa w Naukach Technicznych – HUSNAT 2025”, która rozpoczęła się w czwartek na Politechnice Lubelskiej.

Węgierska rewolucja i dar serca zamościan. Pod tablicą złożyli kwiaty
galeria

Węgierska rewolucja i dar serca zamościan. Pod tablicą złożyli kwiaty

Kolejny rok z rzędu pod tablicą pamiątkową ufundowaną przez Węgrów na znak wdzięczności dla Polaków zamościanie złożyli kwiaty. Uroczystość odbyła się z inicjatywy Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym "Krok za krokiem".

Dom rodziny został doszczętnie zniszczony

Ogień zniszczył im dom. Pogorzelcy potrzebują pomocy w odbudowie

Poddasze doszczętnie spłonęło. Niższe kondygnacje zostały zalane wodą podczas akcji gaśniczej. Rodzina ze wsi Białobrzegi pod Zamościem w ciągu kilku godzin straciła znaczną część dorobku swojego życia. Nie mają gdzie mieszkać. Już ruszyła zbiórka pieniędzy na ich cel.

150 metrów nowej drogi. Połączy Narutowicza z przedłużeniem Prostej

150 metrów nowej drogi. Połączy Narutowicza z przedłużeniem Prostej

Nowa droga połączy ulicę Narutowicza z przedłużeniem Prostej. Ratusz szuka wykonawcy 150-metrowej trasy.

Hetman Zamość bez żadnych kłopotów awansował do finału okręgowego Pucharu Polski

Tomasovia i Hetman Zamość zagrają w finale okręgowego Pucharu Polski

W środę odbyły się dwa mecze półfinałowe w okręgu Zamość. Tomasovia Tomaszów Lubelski pokonała na swoim stadionie Ładę 1945 Biłograj, a Hetman Zamość nie miał problemów z ograniem w Bełżcu tamtejszego Orkana

Manga, Anime i Cosplay, czyli Akira Festiwal
22 listopada 2025, 0:00

Manga, Anime i Cosplay, czyli Akira Festiwal

Akira, inaczej Festiwal Spotkań Kultur to coroczny lubelski festiwal poświęcony kulturze azjatyckiej, który przyciąga fanów z całej Polski. Skupia się głównie na japońskiej animacji, mandze, cosplay'u oraz kulturze Wschodniej.

Zagłębienie jest spore, ale bruk nie zapadł się w tym miejscu, tylko został celowo rozebrany, gdy zauważono, że pod nim jest woda

Wielka dziura na Rynku Wielkim. "Specjalista musi się temu przyjrzeć"

Tuż przed ratuszem na Rynku Wielkim w Zamościu jest od środy spora dziura w ziemi. Została zabezpieczona i na razie nic przy niej się nie dzieje, poza tym, że co chwilą podchodzą ciekawscy, aby z bliska przyjrzeć się temu miejscu.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium

Komunikaty