

Jedno stało się pewne i pokrzepiające. Polska na krótkim odcinku historii obroniła się przed Władimirem Putinem i jego mocarstwowymi zakusami. Lubelszczyzna znalazła się w tym czasie w centrum uwagi

Nie zdarzył się scenariusz z „Piosenki o końcu świata” Czesława Miłosza. To o tym, że gdy nachodzi jakaś ziemska apokalipsa, najbardziej zawiedzeni są ci, którzy „czekali błyskawic i gromów”, bo w gruncie rzeczy nie dzieje się nic specjalnego – kobiety idą polem pod parasolkami, a pijak zasypia na brzegu trawnika. Kiedy jednak w minionym tygodniu doszło do największej ingerencji obcego państwa w bezpieczeństwo Polski w niemal czterdziestoletniej historii III Rzeczpospolitej, cały kraj stanął na nogi. Dwadzieścia jeden rosyjskich dronów wleciało w głąb kraju – to sytuacja bezprecedensowa. Nie było mowy o żadnym lekceważeniu zagrożenia ze strony Rosji, choć kremlowskie farmy internetowych trolli, wspierane przez tutejszych pożytecznych idiotów, klasycznie robiły wszystko, co tylko w ich mocy, żeby od Bałtyku po Tatry i od Bugu do Odry siać dezinformację, próbując skłócić wszystkich ze wszystkimi.
Przeprowadzane już po jakimś czasie badania nastrojów społecznych potwierdzają, że większość Polaków nie dała się zastraszyć i zmanipulować. Raport Instytutu Badań Pollster na życzenie „Super Expressu” wykazał, że 70 proc. polskich obywateli deklaratywnie zostałoby w kraju w przypadku inwazji wojsk wroga. Sondaż IBRiS dla „Radia Zet” pokazał zaś, że aż ośmiu na dziesięciu ankietowanych nie uwierzyło w ewidentnie kłamliwą narrację o rzekomo przypadkowym czy też pomyłkowym wtargnięciu rosyjskich dronów nad Polskę, co w pierwszej reakcji sugerować próbował chociażby Donald Trump, prezydent Stanów Zjednoczonych.
Nie jest jednak tak, że Polacy całkowicie bezkrytycznie oceniają działania polskich władz wobec niepewnej sytuacji na wschodzie kraju. Ludzie są bowiem jak pułkownik Kurtz z „Czasu Apokalipsy”: „Niczego bardziej nie znoszą niż smrodu kłamstw”. A tak odebrali początkowe komunikaty rządu o zrujnowanym domu w Wyrykach w powiecie włodawskim. Podobno przez rosyjskiego drona, ale informacje podawane przez prokuraturę były w tej kwestii niejasne, niepełne i nieprecyzyjne. Dopiero „Rzeczpospolita” ujawniła, że zniszczeń dokonała rakieta wystrzelona przez polski F-16.
Mieszkańcy domu w Wyrykach mieli szczęście, że w porę zdążyli zejść z sypialni na dół budynku. Ministerstwo Obrony Narodowej zapowiedziało, że sfinansuje jego odbudowę, a wojsko pomogło poszkodowanej rodzinie przenieść się do mieszkania zastępczego. Niewinni ludzie stracili dorobek życia. Chwilowo. Na szczęście.
Ale Lubelszczyzna pogrążyła się w niepokoju. Zamknięto granicę z Białorusią. W Świdniku, Chełmie, Włodawie i Łęcznej włączano syreny alarmowe z powodu „zagrożenia atakiem z powietrza”. Powinny zostać one też włączone w Krasnymstawie, ale dyżur akurat miał nieprzeszkolony pracownik. Włodarze kolejnych miast i miasteczek gremialnie powtarzali więc, że wobec sytuacji kryzysowych ludzie są bezradni i zagubieni, świadczą o tym ich reakcje – od paniki, przez ignorowanie sygnałów, po zwykłą niepewność.
I to właśnie również z tego powodu tak ważna stała się wizyta premiera Donalda Tuska w Wytycznie, w 86. rocznicę agresji ZSRR na Polskę. Niemal w tym samym czasie Jakub Stefaniak, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i zastępca szefa KPRM, na Placu Litewskim mówił, że „polski rząd o Lubelszczyźnie nigdy nie zapomni” i „powtórki z września 1939 roku nie będzie”.
Najważniejsi ludzie w rządzie nie podsycali lęków. Zamiast tego opowiadali o silnej i zorganizowanej armii. O skutecznej akcji NATO w neutralizacji rosyjskich dronów. O ćwiczeniach „Żelazna Brama”. O systemie Patriot, czołgach Abrams, armatohaubicach K-9, samolotach F-35 i F-16, śmigłowcach AH-64 Apache. O przekazaniu bezzałogowców naziemnych Kuna na testy 19 Lubelskiej Brygadzie Zmechanizowanej. O 280 milionach złotych, które jeszcze w tym roku trafią do województwa lubelskiego na obroną cywilną i ochroną ludność. I 300 kolejnych milionach na 2026 rok. Wreszcie o niezbyt udanych rosyjsko-białoruskich manewrach Zapad 2025. Jedno stało się więc pewne i pokrzepiające: Polska na tym krótkim odcinku historii obroniła się przed Władimirem Putinem i jego mocarstwowymi zakusami.
