Jeśli lubicie dobrze zjeść, poczuć przydymiony smak wędzonej słoniny i aromat węgierskiej papryki, to rodzinna restauracja pensjonatu Eger w Kazimierzu Dolnym jest dla Was.
Pensjonat malowniczo położony na Czerniawach ma nieduży taras, z którego widać bajkowy Kazimierz i zachody słońca, jakich nie zobaczycie gdzie indziej. Usiedliśmy na tarasie i na dobry początek zamówiliśmy pikantne kiełbaski "Debreczynki” na gorąco.
Już ich zapach zwiastował węgierską moc. Były ostre, ale smak przedniego mięsa wychodził na pierwszy plan. Kolejne kęsy pozwoliły wytrzymać zacinające strugi deszczu, a światło błyskawic było idealnym wstępem do dwóch najsłynniejszych węgierskich zup.
Ja zamówiłem "Bogrács”, zupę gulaszową z mięsem papryką i ziemniakami za 13 zł, moja towarzyszka – tradycyjną węgierską zupę rybną "Halászlé” w tej samej cenie. Podano je w oryginalnych kociołkach, dymiące i parujące z cudownym aromatem wędzonej słoniny.
Moją gulaszową sporządzono na smalcu, słoninie, aromatycznej cebuli i dużej ilości mięsa. Każda łyżka zawiesistej zupy kusiła przydymionym zapachem wędzonej słoniny, ale każdy kolejny łyk pozwalał odkrywać smaki mięsa, dojrzałych pomidorów i co najwspanialsze – kilku odmian słodkiej i ostrej papryki.
Zamieniliśmy się kociołkami. Przy halászlé szefowa kuchni pokazała, że zna się na rzeczy. Do smaków wędzonki dołączył smak ryby, ziół, a ukoronowaniem rybnej był smak węgierskich pomidorów. Brawo.
Nad drugim nie zastanawialiśmy się długo. Zamówiłem "Wieprzowinę po zbójnicku Bákony” za 29 zł, do tego węgierskie kluseczki galuszki za 7 zł. M. zamówiła sobie "Polędwicę wołową na sposób Esterházy” (w białym sosie z warzywami korzeniowymi) za 30 zł, także z galuszkami (7 zł). Na spółkę zamówiliśmy "Białą kapustę po węgiersku” za 4,50.
I znów zapachniało dymem wędzarki, paprykami w różnych kolorach, a nawet winem służącym do podlania mięsa na patelni. Mój schab zbójnicki był świeżutki, został usmażony al dente z czosnkiem i papryką i obłożony plastrem przedobrej słoniny.
O kluseczkach nie wspomnę, bo w złożeniu z tym, co było na talerzu – wyszły szybko. Surówka z kapusty – rewelacja. A polędwica? Wolę delikatniej wysmażoną, nasza była zbyt twarda. Ale biały sos z kluseczkami – niebo w gębie. Jakże żałowaliśmy, że przed nami ważne spotkanie, bo teraz należało zamówić butelkę węgrzyna.
Naleśniki a la Gundel – wzięte na spółkę na deser (15 zł) – zrekompensowały sprawę. Janos Gundel, założyciel wielkiej dynastii świetnych węgierskich kucharzy, wpadł na pomysł, żeby zrobić nadzienie z masy orzechowej i bakalii. Dziś to jedna z najsłynniejszych potraw świata – a w Egerze były genialne.
Nasza ocena? Zapłaciliśmy 137 zł, cztery gwiazdki, jest po co wracać.
Restauracja Eger w Kazimierzu Dolnym
Czynne od 13 do 21.
Można płacić kartą