Będzie akt oskarżenia w sprawie brutalnego morderstwa 21-latki z Lubartowa. Z opinii biegłych wynika, że w chwili zbrodni Mateusz K. miał ograniczoną poczytalność, ale może odpowiadać za zabójstwo
- Obecnie nie możemy zdradzić szczegółowych ustaleń biegłych - mówi Małgorzata Duszyńska, zastępca Prokuratora Rejonowego w Lubartowie. - Po zakończeniu postępowania skierujemy jednak do sądu akt oskarżenia.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że może to nastąpić jeszcze w listopadzie. Mateusz K. będzie odpowiadał za zabójstwo, za co grozi od 8 do 15 lat więzienia, 25 lat lub dożywocie.
Obserwacja psychiatryczna Mateusza K. trwała osiem tygodni. Jak ustaliliśmy, z oceny biegłych wynika, że w chwili zbrodni mężczyzna miał ograniczoną poczytalność. Nie stwierdzono jednak choroby, ani upośledzenia, które uniemożliwiłyby 22-latkowi świadome podejmowanie decyzji. Psycholog podkreślił wręcz inteligencję Mateusza K. Zwrócił jednak uwagę na pewne nieprawidłowości w sferze emocjonalnej.
Młody mężczyzna odpowie za zbrodnię z 9 sierpnia ubiegłego roku. Policjanci dostali wówczas zgłoszenie o człowieku, biegającym po ulicy w miejscowości Tarło, niedaleko Lubartowa. Poparzony chłopak rzucał się pod nadjeżdżające samochody. Usiłował popełnić samobójstwo.
- Uderzył chyba w pięć aut. Strasznie to wyglądało, fragmenty ciała leżały na ulicy - mówił nam w dniu tragedii Piotr Szczepaniak, świadek zdarzenia.
Śmigłowiec przetransportował Mateusza K. do szpitala. Okazało się, że mężczyzna przyjechał na działkę swoich rodziców w Tarle. Tam podpalił się, siedząc w samochodzie. Z ciężkimi poparzeniami wybiegł na zewnątrz i dotarł do pobliskiej drogi.
Niemal w tym samym czasie, w domu przy ul. Krętej w Lubartowie, odnaleziono ciało 21-letniej Anny S. Dziewczyna miała poderżnięte gardło. Leżała w kałuży krwi. Szybko wyszło na jaw, że poparzony mężczyzna to jej były chłopak. Odwiedził ją w dniu zabójstwa. Wcześniej dziewczyna zerwała z Mateuszem K.
Ranny mężczyzna trafił do aresztu w Warszawie, na oddział szpitalny. Tam biegli psychiatrzy przez wiele miesięcy nie mogli dokończyć jego obserwacji. Wszystko przez stan zdrowia Mateusza K. Mężczyzna doznał poparzeń II i III stopnia. Rany objęły ponad jedną trzecią powierzchni ciała, w tym twarz, szyję i ręce. Kondycja Mateusza K. na tyle się już jednak poprawiła, że opuścił on oddział szpitalny i niebawem może trafić do celi w Lublinie.
Mateusz K. nigdy nie odniósł się do zarzutu zabójstwa. Śledczym oświadczył jedynie, że niczego nie pamięta.