Złodziejka przelewała na własne konto renty i emerytury zmarłych. Fałszując dokumenty ukradła niemal 300 tys. zł. Jest już za kratkami.
Annę K. policja zatrzymała we wtorek w jej mieszkaniu. Tłumaczyła, że w związku z trudną sytuacją zdrowotną i rodzinną skradzione pieniądze wykorzystywała na własne potrzeby. - Sprawa jest w toku. Będziemy sprawdzać, czy ktoś pomagał urzędniczce w tym procederze - mówi Laskowski.
Choć do kradzieży dochodziło co najmniej od 10 lat, sprawa wyszła na jaw dopiero pod koniec sierpnia. - Nieprawidłowości wykryli nasi kontrolerzy w ramach rutynowego postępowania - twierdzi Wojciech Andrusiewicz, rzecznik oddziału ZUS w Lublinie. - A dlaczego tak późno? Prowadzimy 260 tys. spraw, nie da się od razu sprawdzić wszystkich.
Urzędniczka została zwolniona dyscyplinarnie z pracy. Kierownictwo lubelskiego oddziału powiadomiło policję i centralę ZUS. Inspektorzy z Warszawy potwierdzili nieprawidłowości. Teraz trwa wewnętrzna kontrola w wydziale uprawnień emerytalno-rentowych, w którym pracowała podejrzana.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Anna K. bez problemu korzystała z komputerowych haseł i loginów urzędników, którzy już nie pracowali w ZUS. Dzięki temu, że nie zostały one zablokowane, kobieta mogła docierać do różnych spraw i fałszować zawarte tam dane. - Nie ma mowy o "nieszczelnościach” w systemie informatycznym - zaprzecza rzecznik ZUS.
Wczoraj, po kilkugodzinnym przesłuchaniu, prokuratura postawiła kobiecie zarzut zagarnięcia mienia znacznej wartości i sfałszowania dokumentacji ubezpieczyciela. - Przyznała się - mówi Andrzej Lepieszko, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie.
Wszystko wskazuje na to, że prokuratura wystąpi do sądu o aresztowanie kobiety. (er)