Minister Jurgiel obiecał, że nie będziemy musieli płacić milionowych kar za nadprodukcję mleka – uspokaja rolników Zbigniew Małysz z gminy Rudnik, który trzy dni temu spotkał się z szefem resortu rolnictwa. Ale nie wiadomo czy zdąży, bo Platforma Obywatelska domaga się jego dymisji. Za zaniedbania także w tej sprawie.
Problem z mlekiem zaczął się w listopadzie ubiegłego roku. Kwoty mleczne, które regulują w państwach unii sprzedaż mleka, w większości pokończyły się rolnikom. Za każdy litr mleka sprzedanego ponad ustalony limit musieli zapłacić 20 gr zaliczkowej kary. Do tej pory lubelscy rolnicy zapłacili już prawie 4 mln zł zaliczki za nadprodukcję. Kara będzie jeszcze wyższa. W dramatycznej sytuacji znalazło się co najmniej kilkanaście tysięcy rolników z Lubelszczyzny. – Wyliczyłem, że będę musiał zapłacić ponad 60 tys. zł kary. Samych zaliczek wyszło już 12 tys. zł. To tragedia, wolę nie myśleć o przyszłości – mówi Bogdan Skrobas, rolnik z Józefowa.
Zbigniew Małysz, rolnik reprezentujący producentów zagrożonych bankructwem, wrócił ze spotkania z ministrem zadowolony. – Jest nadzieja na ostateczne rozwiązanie naszego problemu – stwierdził.
Minister zapewnił, że złożył wniosek o przyznanie dodatkowego limitu i zamianę kwoty bezpośredniej na kwotę hurtową, co ma wpłynąć na zmniejszenie kar. Ale też podkreśla, że na decyzję Komisji Europejskiej trzeba będzie jeszcze poczekać. A rolnicy oczekują nie tylko zwiększenia kwot mlecznych. Nie chcą być karani za przedsiębiorczość.
– Minister obiecał, że rolnicy nie zapłacą żadnych kar. Zapewnił, że zaliczka zostanie im zwrócona – mówi Leszek Zwierz, przewodniczący ZZR Ojczyzna. Po deklaracji ministra odwołał zapowiedziany na 4 maja protest przeciwko karaniu za nadprodukcję mleka.
Dziś jednak nawet minister nie wie, czy będzie w stanie spełnić oczekiwania rolników. Ważą się bowiem jego losy.