Dwa lata temu kupili działkę w miejscowości Osowa pod Bychawą. Po roku dowiedzieli się, że została ona podzielona, a jej część przeznaczona pod drogę ma stać się własnością gminy. Tymczasem przez cały czas płacą podatki za całość gruntu.
- Wynikało z nich wprost, że nabywamy całość działki o powierzchni 0,19 ha. Do dziś nie istnieje dokument, z którego wynikałoby, że nasza działka ewidencyjna została podzielona na dwie. Podkreślam, że od 2012 roku płacimy podatek rolny od całości nabytego gruntu - mówi pan Tomasz.
Gdy rok po dokonaniu transakcji państwo Madejowie zgłaszali budowę ogrodzenia, dowiedzieli się, że działka została podzielona, a jej mniejsza część o powierzchni 0,0364 ha została zajęta z dniem 1 stycznia 1999 roku pod drogę gminną. Postępowanie w tej sprawie na wniosek burmistrza Bychawy prowadzi wojewoda lubelski. Decyzja nie jest jeszcze prawomocna.
- Nie zagradzamy drogi, choć jeden z urzędników nam to sugerował, gdyż nie chcemy konfliktów z mieszkańcami. Ale chcielibyśmy dostać odszkodowanie za część działki, która prawdopodobnie z mocy prawa stanie się własnością gminy - mówi pan Tomasz. - Naszym zdaniem winny jest urzędnik, który nie sprawdzając mapek zrobił drogę tak, jak komuś pasowało, nie myśląc o właścicielach gruntu - dodaje.
Burmistrz Bychawy przyznaje, że przed laty przy budowie drogi gminnej jej część wytyczono przez teren prywatny. Dodaje, że w tego typu przypadkach w myśl ustawy o drogach publicznych do końca 2005 roku właściciele gruntów mogli składać wnioski o odszkodowanie. W przeciwnym razie droga stawała się własnością gminy.
- Według mojej wiedzy poprzednia właścicielka tej działki wiedziała o tym i ukryła to przed nabywcami. Sama wystąpiła o odszkodowanie, ale zrobiła to za późno i nie otrzymała pieniędzy - mówi Janusz Urban, burmistrz Bychawy.
Państwo Madejowie wystosowali skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Werdyktu można spodziewać się najwcześniej pod koniec tego roku.