Gogacz na Chodźki, Bender na Lwowskiej, Michałkiewicz na Świętoduskiej, Leszczyńska-Gorzelak na Sowińskiego i Kompozytorów,...
Od wyborów minęły już dwa miesiące. 22 listopada, zgodnie z przepisami, nie powinno być żadnego plakatu wyborczego na ulicy. W Lublinie nadal są - i to w sporej ilości.
Wiszące na słupach pieniądze za mandaty powinna zbierać Straż Miejska.
- Nie korzystaliśmy w tym roku z możliwości nałożenia mandatów - studzi nasze nadzieje Ryszarda Bańka, rzecznik lubelskiej Straży Miejskiej. - Informacje o wiszących po terminie plakatach przekazywaliśmy do Wydziału Gospodarki Komunalnej, który je usuwał.
- Dlaczego nie korzystaliście? - dociekamy.
- Taki mamy wypracowany model postępowania - słyszymy.
- A jeżeli mieszkaniec Lublina i podatnik nie zgadza się, aby jego pieniądze szły na to, co powinny zrobić same komitety wyborcze?
- Nie mnie to oceniać.
Zezwolenia na wieszanie plakatów wydawał Wydział Dróg i Mostów Urzędu Miasta Lublin.
- Jeśli plakaty jeszcze wiszą, nakażę ich usunięcie - mówi Eugeniusz Janicki, dyrektor tego wydziału. - Muszę jednak otrzymać od Straży Miejskiej zdjęcie z aktualną datą i charakterystycznym punktem, który pozwoliłby je dokładnie zlokalizować. Bez tego przegram sprawę w każdym kolegium.
No i koło się zamyka...
(bmk)
Plakat może kosztować nawet 500 zł!
Komentarz
Lubelscy miejscy strażnicy powinni jak jeden mąż przejść kontrolę wzroku. Im prędzej, tym lepiej. Może wtedy zobaczą to, co każdy inny mieszkaniec Lublina widzi doskonale - uśmiechające się ze słupów twarze kandydatów na parlamentarzystów. Notabene, może to właśnie z policjantów prezydenta tak się śmieją?...
Choć nie wiem, czy wizyta u okulisty coś da. Nie od dzisiaj przecież wiadomo, że podwładni komendanta Wieprzowskiego uwielbiają ścigać ludzi spacerujących z pieskami bez smyczy czy kagańca w odludnych okolicach Lublina czy zakładać szczęki na koła samochodów. Bo to zajęcie bezpieczniejsze niż zadrzeć z kandydatem na posła lub senatora albo - o zgrozo! - już z parlamentarzystą pełną gębą. Bo właściciel psa lub samochodu zwykle może niewiele, a kandydat lub już poseł albo senator to ho, ho!
Marek Kliza