Krzysztof Szydłowski, były senator, a dziś polityk SdPl, będzie miał nowy proces. Dziś Sad Okręgowy w Lublinie uchylił wyrok skazujący polityka na rok więzienia w zawieszeniu.
Na początku stycznia ub. roku Szydłowski postawił swe BMW w niedozwolonym miejscu w centrum Lublina. Strażnicy założyli blokady na koła. Wieczorem przyjechali je zdjąć. Jeden z nich przed rozmową z byłym parlamentarzystą włączył dyktafon, bo w przeszłości miał już nieprzyjemne scysje z tym politykiem.
Strażnicy kazali Szydłowskiemu pokazać dokumenty. Wówczas polityk położył w ich notatniku 50 złotowy banknot. - Wypiszcie co tam trzeba i już - powiedział.
Strażnicy wypisali mu mandat kredytowy. Wezwali nawet policjantów do sprawdzenia danych Szydłowskiego, ale o żadnej próbie przekupstwa im nie wspomnieli. Po powrocie do swego biura napisali notatki służbowe, z których wynikało, że były senator chciał ich przekupić. Wczoraj sąd wytknął, że ich treść różni się z zapisem rozmowy utrwalonej przez dyktafon.
Szydłowski przez cały proces utrzymywał, że wyciągnął pieniądze, bo chciał zapłacić mandat. Wczoraj w sądzie domagał się uniewinnienia.
- Cieszę się, że sąd miał przynajmniej tyle odwagi - powiedział Szydłowski, po usłyszeniu wyroku. - Ale czeka mnie ciąganie po sądach przez kolejne dwa lata.
Sprawą Szydłowskiego zajmie się ponownie Sąd Rejonowy w Lublinie. (dj)