Rachunki za gaz już pustoszą nasze portfele, a teraz dojdzie do tego droższy prąd. Prezes Urzędu Regulacji Energetyki właśnie zatwierdził nowe taryfy.
Negocjacje w sprawie wyższych cen za energię elektryczną toczyły się od połowy listopada. Wreszcie prezes URE podpisał nowe taryfy dla 12 spółek obrotu energią elektryczną, w tym dla PGE Lubelskich Zakładów Energetycznych i PGE Zamojskiej Korporacji Energetycznej.
- Zakładamy, że wzrost cen energii elektrycznej wyniesie ok. 10 proc. - informuje Agnieszka Głośniewska, rzecznik URE.
To oznacza, że miesięczne rachunki dla indywidualnych odbiorców wzrosną przeciętnie o ok. 10 zł. Głośniewska przekonuje jednak, że zatwierdzone taryfy są i tak znacznie niższe od oczekiwań firm sprzedających prąd. A te wystąpiły do URE nawet o 60-proc. podwyżki.
- Gdybyśmy zatwierdzili taryfy zgodnie z ich wnioskami, klienci musieliby się liczyć z dodatkowym wydatkiem 150-200 zł rocznie. Tyle zostanie teraz w ich kieszeniach - wylicza Głośniewska.
Na Lubelszczyźnie za prąd płacimy średnio 150-170 zł za dwa miesiące. - Te rachunki pochłaniają większość mojej renty, która wynosi niecałe 700 zł - mówi Stanisława Bukała, rencistka z Mętowa. - Mnie na kolejne podwyżki prądu zwyczajnie nie stać.
Wiosną 2008 roku prąd zdrożał już o 15 proc. Najświeższa, 10-procentowa podwyżka, zacznie obowiązywać najwcześniej za 14, najpóźniej za 45 dni. To zależy od decyzji firm energetycznych.
Ale nie tylko podwyżka energii odbije się na naszych portfelach. W 2008 roku dwukrotnie zdrożał gaz. W kwietniu o 14 proc., a w listopadzie o kolejne 11 proc. Dla osób ogrzewających dom gazem oznacza to miesięczne rachunki wyższe o co najmniej sto złotych. I nic nie wskazuje na to, że w tym roku doczekamy się zapowiadanej przez PGNiG obniżki cen.
- Obecne taryfy będą obowiązywać do końca marca. A potem nie powinny być wyższe - mówi Katarzyna Kędracka z PGNiG.
Ale wcale nie lepiej mają ci, którzy ogrzewają dom węglem. Jego ceny także poszły drastycznie w górę. Za groszek płaciliśmy na początku ubiegłego roku 378 zł za tonę. Teraz już 524 zł.
- To przekłada się nie tylko na koszty życia, ale też ceny usług i żywności - ocenia Maciej Krojec, doradca finansowy. (kp)