Agnieszka Grzywaczewska od 9 miesięcy jest zastępczą mamą Oli i Klaudii. Zajęła się dziewczynkami, gdy jej przyjaciółka zmarła. Dziś mówi: To była najważniejsza decyzja w moim życiu. I najlepsza, jaką mogłam podjąć. Tak się składa, że dziś jest jej dzień.
Ta dramatyczna historia zaczęła się od telefonu naszego Czytelnika, który zaapelował o pomoc dla umierającej na raka 38-letniej Barbary Kubaczyńskiej-Budynkiewicz. W ostatnich dniach największym problemem Barbary było, kto zajmie się jej córkami: 11-letnią Klaudią i 9-letnią Olą. Przyjaciółka Barbary, Agnieszka Grzywaczewska nie wahała się ani chwili. Gdy w lipcu 2008 roku Barbara zmarła, natychmiast zaopiekowała się jej córeczkami. Dziewczynki zamieszkały z Agnieszką, jej mężem i synkiem Cyprianem. Grzywaczewscy rozpoczęli starania o przyznanie im statusu rodziny zastępczej.
- Nie mogliśmy postąpić inaczej - mówi Agnieszka. - To był nasz obowiązek. Dziewczynki nie mogły trafić do domu dziecka.
We wrześniu ub. roku sąd ustanowił Agnieszkę i jej męża rodziną zastępczą dla Oli i Klaudii. Na ten dzień dziewczynki czekały z niepokojem. Odetchnęły, gdy okazało się, że już na zawsze mogą zostać z Grzywaczewskimi. W nowym domu mają własny, wymarzony pokój. - Mamy swoje biurka i łóżka. Wszystko nam się tu podoba - uśmiecha się Ola, która w minioną niedzielę miała rocznicę Pierwszej Komunii. - Od babci (od red.: mamy Agnieszki) dostałam piękny zegarek - chwali się.
Agnieszka przyznaje: Życie całej rodziny diametralnie się zmieniło. Ona zrezygnowała z pracy, by być z nimi w najtrudniejszym okresie. Wiele czasu poświęciła wraz z mężem, by pomóc Klaudii w nauce.
- Pewnie, że nie zawsze jest różowo. Może czasem jestem zbyt pobłażliwa? - zastanawia się Agnieszka. - Ale jesteśmy razem i to jest najważniejsze. Gdyby cofnąć czas na pewno podjęłaby taką samą decyzję, jak rok temu.
Temu, jak Agnieszka radzi sobie w nowej roli od roku przyglądają się pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie. I nie mają wątpliwości: Agnieszka na piątkę zdała egzamin z zastępczego rodzicielstwa.
- Takich rodziców życzylibyśmy sobie jak najwięcej. Kochających i odpowiedzialnych - chwali Zofia Rosołowska, kierownik działu usamodzielnień i integracji ze środowiskiem oraz rodzin zastępczych MOPR.