Organizm Iwony Matyjas zżera od środka nikomu nieznana choroba. Z siedmiometrowego jelita został jej ledwie kawałek. Nie może ani jeść, ani pić. Cena jej życia to 200 tys. dolarów.
Pomóż Iwonie!
Pieniądze na leczenie Iwony można wpłacać na konto Fundacji Caritas Archidiecezji Lubelskiej: Kredyt Bank S.A. O/Lublin 79 1500 15 20 1215 2000 9121 0000
koniecznie z dopiskiem "Iwona Matyjas”.
Można też kontaktować się w tej sprawie z redakcją Dziennika:
tel. 534-06-49.
Wciąż odradzające się guzy zaczęły niszczyć jej układ trawienny i inne narządy. Cudem uniknęła usunięcia nerek, moczowodów i pęcherza. Schudła do 37 kg. W szpitalach spędziła już kilkanaście miesięcy. Niestety, bez żadnego rezultatu. - Kiedy po raz siódmy trafiłam na stół operacyjny, lekarze rozłożyli ręce. Mówili, że mogą mnie tylko rozciąć i zaszyć, bo i tak nie wiedzą, jak mnie leczyć - wspomina. - Tym razem przeżyłam, ale nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam.
O normalnym jedzeniu już dawno zapomniała. Marzy jej się coś słodkiego: robione przez mamę ciastka czy czekolada. Teraz żywi się kroplówkami. - Wezmę czasami kawałek chleba czy bułki. Tak, aby przynajmniej przypomnieć sobie ich smak - mówi ze łzami w oczach. - Ale mój organizm i tak tego nie może strawić.
Każdego dnia mama Iwony przygotowuje miksturę, która przez rurki wlewana jest do organizmu córki. - Zakładam maseczkę i robię jej całodniowy "posiłek”. Trwa to ok. 1,5 godziny - mówi pani Janina, mama Iwony. - Wszystko musi być w sterylnej czystości. Dlatego wykorzystuję do tego hektolitry spirytusu. Oprócz tego osiem półlitrowych płynów i 16 ampułek substancji odżywczych. I nie mogę się pomylić, bo to mogłoby wywołać tragedię.
Jedynym ratunkiem dla Iwony jest leczenie w klinice w Bostonie w Stanach Zjednoczonych. Tylko tamtejsi lekarze mogą postawić diagnozę. Wyjazd i leczenie są jednak bardzo drogie. Koszty mogą sięgnąć nawet 200 tys. dolarów. - Nieznaczną część pieniędzy wyłoży Ministerstwo Zdrowia. A skąd wziąć resztę, nie mamy pojęcia - martwi się mama chorej. - Dlatego Iwonka napisała apel o pomoc i rozesłała go wśród znajomych z uczelni.
Jej prośba zaczęła krążyć po Internecie. Przyjaciele z uczelni zorganizowali zbiórkę pieniędzy. - Nie mogliśmy patrzeć, jak umiera. Musieliśmy coś zrobić - mówi Wanda Rumińska z KUL. - Ale to, co zebraliśmy, to tylko kropla w morzu.
Nadzieja nie opuszcza Iwony. - O czym marzę na urodziny? - zastanawia się. - Nie o torcie, nie o prezentach. Tylko o życiu. •