Znikomym zainteresowaniem cieszyły się wybory do rad dzielnic. Kandydatów było mało, zdobyli niewiele głosów, bo mało kto poszedł do urn. Na wybory pofatygowało się nieco ponad siedmiu na stu mieszkańców. W efekcie do zdobycia mandatu niektórym wystarczyło... kilkanaście głosów.
To efekt bardzo małej frekwencji, która wyniosła ogółem 7,49 proc. - Możemy cały czas podkreślać, że to mało, ale proszę zwrócić uwagę, że to o prawie półtora procent więcej niż cztery lata temu, jest pozytywna progresja - mówi Jarosław Pakuła, przewodniczący Miejskiej Komisji Wyborczej.
O ile cztery lata temu rekordowa frekwencja w Głusku przekroczyła 20 proc., o tyle teraz nigdzie nie pojawił się choćby zbliżony wynik. Najwięcej osób poszło na wybory w dzielnicach peryferyjnych: Zemborzyce (14,42 proc.), Szerokie (14,32 proc.), Głusk (14 proc.), Hajdów-Zadębie (13,91 proc.) i Abramowice (12,67 proc.).
Natomiast najniższa frekwencja była w dzielnicy Śródmieście (4,19 proc.), Czuby Południowe (5 proc.) i Stare Miasto (5,31 proc.). W tej ostatniej do rady na swoją kolejną dzielnicową kadencję kandydowała posłanka Twojego Ruchu, Zofia Popiołek. Mandat dostała uzyskując… 19 głosów.
Przytłaczająca większość mieszkańców nie zainteresowała się wyborami, choć Ratusz próbował różnych zachęt. - Były spoty reklamowe, plakaty w autobusach i na przystankach - wymienia Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta. Zapewnia, że miasto nie zamierza "uśmiercić” rad dzielnic. - Są dla nas wsparciem, są ważne w momencie opiniowania różnych projektów, pomagają diagnozować potrzeby dzielnic, ta współpraca się sprawdzała.
Stosunkowo małym zainteresowaniem cieszył się już sam nabór kandydatów do rad, bo było ich mniej niż dwóch na jedno miejsce. A w sześciu obwodach chętnych było dokładnie tyle, ile miejsc do obsadzenia i tu głosowania nie było, a każdy kto się zgłosił ma automatycznie zapewniony mandat.
Do pracy w radach tłumy się nie garną, bo za taką pracę nie dostaje się wynagrodzenia. Otrzymuje je jedynie (1700 zł na rękę) przewodniczący zarządu każdej z dzielnic, którego radni wybierają spośród siebie. Roczny budżet 27 rad dzielnic to łącznie 650 tys. zł, z czego 530 tys. zł idzie na diety, a 92 tys. zł na czynsze.
Co może rada
Rady dzielnic (zasiada w nich 441 osób) co roku decydują o podziale specjalnej rezerwy w miejskiej kasie wynoszącej 129 tys. zł na dzielnicę. W tym roku limit został już wyczerpany i nowe rady będą musiały czekać do przyszłego roku.