Nie dostaniesz mieszkania, bo chwycił mróz. To nic, że blok nie powstał, i tak musisz zapłacić.
Kontrowersyjne zapisy znalazły się w umowach, które dostawali do podpisu klienci decydujący się na zakup mieszkania. Sprawa wyszła na jaw po kontrolach przeprowadzonych przez lubelską delegaturę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). To, co znalazło się w umowach może wprawiać w osłupienie.
Spółka "Centrum Zana” uznała, że może dowolnie zmienić termin oddania budynku do użytku, jeśli nie będzie jej odpowiadać pogoda. A konkretnie: jeśli o godz. 7 rano temperatura na budowie będzie niższa niż minus 5 stopni. Albo wtedy, gdy przez więcej, niż trzy kolejne dni wiatr osiągnie prędkość powyżej 70 km/h. Firma stwierdziła też, że budowa może nie skończyć się w terminie, jeśli przez więcej niż 5 dni będzie padać powyżej 15 cm śniegu dziennie.
Klienci tej firmy w umowie mieli też inne "kwiatki”. Zgodnie z jej zapisami tam, gdzie spodziewali się mieć kuchnię mogli równie dobrze mieć duży pokój. Tylko dlatego że projektanci uznali, że inaczej poprowadzą rury w budynku. A jeśli już ktoś zrezygnuje z lokalu, będzie musiał zapłacić 10 proc. kary, ale tego co wydał już na mieszkanie - nie odzyska.
Inne zapisy stosowała spółka Antar Ltd. Ta zaś zastrzegła sobie, że nie ponosi odpowiedzialności za bliżej nieokreślone "nadzwyczajne zaburzenia życia zbiorowego i akty władzy publicznej”. Co więcej, zastrzegła sobie prawo do samowolnego użycia zupełnie innych (lecz nie gorszych) materiałów budowlanych, niż te uwzględnione w projekcie. - Tak nie można - mówi Ewa Wiszniowska, szefowa UOKiK w Lublinie. - Nie ma znaczenia, czy materiały są gorsze, czy lepsze. Takie zmiany muszą być za każdym razem uzgodnione z nabywcą.
Pod lupę trafiła też budująca w Lublinie warszawska spółka MSC. Jej klienci musieli zgodzić się na to, że nawet jeśli umowa będzie rozwiązana bez ich winy, to i tak stracą 0,5 proc. tego, co już wpłacili. A kiedy umowę rozwiąże którakolwiek ze stron, to klient dostanie zwrot pieniędzy dopiero wtedy, gdy znajdzie się następny chętny na ten lokal i wpłaci co najmniej taką sumę, jaką ma odzyskać jego poprzednik.
Stosowania takich praktyk zakazuje prawo. Tego typu zapisy znajdują się w tzw. rejestrze klauzul zabronionych, czyli postanowień, których w umowach stosować nie wolno. - I nie ma tu znaczenia, czy zapis w umowie brzmi tak samo, jak ten z klauzuli. Ważne, że ma taki sam skutek - dodaje Wiszniowska.
UOKiK ukarał przedsiębiorców. "Centrum Zana” ma zapłacić 20 tys. zł kary; Antar 6 tys. zł; MSC 4,5 tys. zł. Decyzje urzędu nie są jeszcze prawomocne. Dwie pierwsze firmy już złożyły odwołania do sądu.