Wiemy już, jak osławiony lobbysta Marek Dochnal kupił Lubelskie Przedsiębiorstwo Produkcji Elementów Budowlanych. Właśnie wyszły na jaw nowe sensacyjne fakty.
Cofnijmy się do 1999 r. Przy prywatyzacji państwowej LPPB doradzała lubelska firma Komes Menagment. Kierowali nią byli pracownicy wojewody. W urzędzie odpowiadali za prywatyzację. - Komes otrzymał zlecenie wykonania analiz prywatyzacyjnych LPPEB, choć firma nie miała doświadczenia. Na dodatek oferowała jedną z najwyższych cen. Analizy prywatyzacyjne przygotowane przez Komes pełne były poważnych błędów i zostały dostarczone z dużym opóźnieniem. Mimo to firma otrzymała pełne wynagrodzenie - ponad 23 tys. zł - mówi Grzegorz Janas, szef Zespołu ds. Kontroli Procesów Prywatyzacyjnych MSP.
Jednym z ekspertów Komesa był Jacek R., lubelski przedsiębiorca oskarżony o próbę korupcji, dawny współpracownik Służby Bezpieczeństwa.
Do walki o LPPEB stanął tylko Dochnal. - Szczegółów jego oferty nie znamy, bo te dokumenty "wyparowały”. Ofertę Dochnala jako najlepszą dla LPPEB zarekomendował właśnie Komes, a ówczesny prezes Agencji Prywatyzacji zaakceptował ją błyskawicznie - już w dniu jej wpłynięcia - dodaje Janas.
Prezes zaproponował zakup udziałów także lubelskiej firmie Konsbud, współwłaścicielowi LPPEB. Jednak postawił twardy warunek: 2,3 mln zł płacone jednorazowo. Tymczasem Dochnal dostał zgodę na raty. Zapłacił tylko jedną. Konsbud musiał zrezygnować.
Dochnal trafił do aresztu w 2004 r., ale nie przeszkodziło mu to w robieniu interesów zza krat. LPPEB miało cenną działkę przy ul. Grabskiego w Lublinie. Dwa lata temu "Dziennik Wschodni” odkrył, że przedsiębiorstwo kontrolowane przez Dochnala i jego asystenta Krzysztofa P., sprzedało tą ziemię pod hipermarket. Dochnal zrobił to, choć rękę na jego majątku trzymała prokuratura i Skarb Państwa. Tuż po transakcji lobbysta i asystent odsprzedali udziały w LPPEB tajemniczej spółce Tunbridge Limited (obecnie rozwiązanej), zarządzanej przez firmę z Cypru.
- Prokuratorzy badają wątek lubelski, szczegółów nie mogę zdradzić - informuje Leszek Goławski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach.
- Kiedyś czekałem aż ktoś rozwikła tą sprawę. Od prokuratury i NIK słyszałem, że wszystko jest w porządku. Widocznie nie było politycznego klimatu. Teraz może wystąpię o zwrot utraconych pieniędzy - zastanawia się Wojciech Gniewkowski, prezes Konsbudu.