Prokuratura wróci do sprawy eksmisji, po której dłużnik stracił zabytkowy samochód. Mini morris z lat 60. ubiegłego wieku najprawdopodobniej trafił na złomowisko.
Pan Wincenty z Lublina przejął po ojcu zadłużony garaż przy ul. Lipowej. Nie uregulował zaległości wobec lubelskiego ZNK. 8 stycznia 2016 r. odebrał zawiadomienie o eksmisji wyznaczonej na…7 stycznia.
Garaż pełen był przedmiotów gromadzonych tam przez lata. Elementy mebli i różnego rodzaju pakunki wypełniały go aż po sufit. Po otwarciu garażu komornik stwierdził, że nie ma tam nic wartościowego. Nikt jednak nie sprawdzał dokładnie, co jest w środku.
Garaż przejęło ZNK, po czym zleciło zewnętrznej firmie jego opróżnienie. Wykonujący prace przedsiębiorca znalazł tam oryginalnego mini morrisa. Auto trafiło na lawetę. Właściciel firmy zeznał później, że samochód był w złym stanie technicznym, dlatego pociął go na kawałki i wywiózł na złom. Za wszystkie metalowe „odpady” z garażu zainkasował niespełna 300 zł.
– Nie jestem przekonany, że tego samochodu nie ma – komentuje pan Wincenty. – Tego rodzaju auta restauruje się bazując na samej ramie, a to był kompletny wóz. Takie samochody osiągają wartość kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Pan Wincenty zakładał, że komornik zabezpieczy i zdeponuje jego majątek, który potem wyda za odpowiednią opłatą. Tak się jednak nie stało. Nasz Czytelnik zawiadomił więc prokuraturę, zarzucając komornikowi przekroczenie uprawnień i poświadczenie nieprawdy.
Śledczy uznali jednak, że do przestępstwa nie doszło. Według prokuratora zabytkowy samochód miał wartość złomu, czyli 250 zł. Oparł się przy tym na opinii biegłego, który robiąc wycenę bazował na programie używanym do szacowania szkód przez ubezpieczycieli. Wpisał przy tym, że auto pochodzi z 1988 r. Biegłego od szacowania wartości zabytków nikt nie powoływał. Prokurator uznał również, że komornik nie złamał prawa, chociaż nie sporządził jakiegokolwiek spisu majątku dłużnika.
Pełnomocnik pana Wincentego złożył zażalenie na postanowienie o umorzeniu śledztwa. Domaga się dodatkowego przesłuchania swojego klienta i jego żony, a także sporządzenia opinii m.in. przez biegłego z zakresu wyceny pojazdów zabytkowych.
– Prokurator przeprowadzi w tej sprawie dodatkowe czynności, wskazane w zażaleniu – informuje Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Śledczy nie deklarują, jak długo miałoby to potrwać. Dopiero po przeprowadzeniu wszystkich czynności zapadnie decyzja o ewentualnym wznowieniu śledztwa. W przypadku odmowy sprawę najprawdopodobniej rozstrzygnie sąd.
Komornik, który przeprowadzał eksmisję, jest wykładowcą UMCS, a od niedawna sędzią Sądu Najwyższego. Poprzez swojego pełnomocnika oświadczył, że dopełnił wszelkich obowiązków, jakie nakładały na niego przepisy.