Dwa razy musiałem przecierać oczy i nadal nie bardzo wierzyłem. W sobotnie południe 24 marca 2007 r. po Zalewie Zamborzyckim pływała czwórka serferów.
Serferzy zadawoleni z rozpoczęcia sezonu popiją na brzegu gorącą herbatę.
- Rok temu sezon rozpoczeliśmy na przełomie kwietnia i maja - wspminają.
Dzisiaj nad Zalewem jest mało wędkarzy, więc nie było problemu z wejściem do wody. W sezonie mamy z tym kłopot. Specyfika tego sportu wymaga, aby podjechać autem jak najbliżej brzegu. A tutaj jest bardzo mało parkingów.
- Nasz sprzęt jest niewygodny do noszenia na dłuższe odległości, ze względu na jego wymiary. I naprawdę trudno jest nosić na plecach deskę z żaglem, szczególnie gdy wieje silny wiatr.
- I potrzebne jest nam kilkadziesiąt metrów brzegu, aby wejść i wyjść z wody - dodają.
Gdy na brzegu łowią wędkarze słyszymy nieprzychylne komentarze. Również i Straż Miejska wlepia nam mandaty.
Ale najważniejsza jest radość z pływania i czas spędzony w gronie przyjaciół - potwierdzają wspólnie.
A oto, jak sami serferzy komentują sobotnie pływanie
Mariusz na 6.8m, ja na 7.0m , jak na pierwsze pływanie dużo za dużo. Mirek otaklował tylko 6.1m, pływali na zmianę z Ewą, nawet nie próbował taklować 6.5m, co prawda narzekał, ale był to rozmiar nad którym można było zapanować , choć kilka razy i jego "zmieliło". Temperatura wody, ciężko powiedzieć, myślę ,że ok.7-8C, większość skarżyła sie na dłonie, powietrze 12-13C, słońce przez cały czas, wiatr E, NE.
Pierwsze pływanie zaliczone, wszyscy opuszczali spot z uśmiechem na twarzach więc...nie było tak żle !! Na oficjalne otwarcie sezonu z "pompą", poczekamy na powrót reszty grupy powiązanej pośrednio lub bezpośrednio ze stroną Migota :-)