30 nowych niskopodłogowych trolejbusów chce kupić lubelskie MPK. Przetarg na ich dostawę ma być ogłoszony w przyszłym miesiącu. Spółka stara się o unijne dofinansowanie
do tego zakupu.
Wśród wymogów znajdzie się m.in. zapis, że połowa pojazdów ma być wyposażona w urządzenia magazynujące energię elektryczną, które pozwolą trolejbusom na jazdę nawet wtedy, gdy np. dojdzie do awarii sieci. Ale nie tylko. Kilka dni temu linia 155 przez kilka godzin zamiast na Mełgiewską kursowała na Majdanek, bo na ul. Łęczyńskiej ruch utrudniała zepsuta ciężarówka, której trolejbusy nie mogły ominąć, bo nie sięgałyby do trakcji. Tymczasem, autobusy jeździły bez problemów.
W grę wchodzą dwa rozwiązania: superkonsensatory, które pozwalają na przejechanie 500 metrów bez zasilania z sieci albo akumulatory, z którymi można przejechać nawet 5 km. Wadą akumulatorów jest jednak to, że ważą kilkaset kilogramów i trudno je rozmieścić w niskopodłogowym nadwoziu.
– Nie wiemy jeszcze, które rozwiązanie wybierzemy – przyznaje prezes. – Na pewno zastrzeżemy, że także pozostałe trolejbusy muszą być tak skonstruowane, by można było w nich zamontować dodatkowe źródła zasilania.
MPK chce przynajmniej częściowo sfinansować ten zakup z funduszy unijnych. Wniosek został już złożony, pozytywnie przeszedł ocenę formalną, a kolejny etap przejść ma w połowie marca. Rydecki zapewnia, że trolejbusy kupi niezależnie od tego, czy dotacja zostanie przyznana, czy też nie. Chce też doprowadzić do tego, że wozy będą montowane w Lublinie. Mechanicy z Helenowa mają w tym wprawę, składali już m.in. trolejbusy marki Solaris.
Jeśli pieniądze się znajdą, to spółka chce też zmodernizować trzy podstacje zasilające prądem trakcję elektryczną. Teraz w każdej z nich przez całą dobę musi pracować po dwóch ludzi. Po przebudowie całą siecią można by zarządzać z jednego miejsca, w razie potrzeby wyłączając napięcie nad poszczególnymi ulicami.