Parlamentarzyści wydają dziesiątki tysięcy złotych na pisanie listów
albo jeżdżenie samochodem. Kto za to płaci? Oczywiście, my wszyscy. Każdy poseł co miesiąc dostaje 9800 zł na prowadzenie swojego biura poselskiego. Mimo wielkich oszczędności budżetowych w przyszłym roku posłowie mają dostać jeszcze więcej pieniędzy!
W projekcie budżetu na 2004 rok pod pozycją „wydatki na biura poselskie, biura klubów i kół poselskich” zapisano kwotę ponad 68 milionów zł. To 6 milionów więcej niż w tym roku. Czy to oznacza większe pieniądze dla posłów? – Taka podwyżka jest w planach budżetowych – przyznaje Stanisław Kostrzewa, dyr. biura informacji Kancelarii Sejmu. Kto o tym decyduje? – Odpowiednie zarządzenie wydają marszałek Sejmu i marszałek Senatu – dowiedzieliśmy się w Kancelarii Sejmu.
Na co posłowie wydają tyle pieniędzy? – Na wynagrodzenia dla pracowników biur, czynsze, opłaty za prąd, maszynopisanie, remonty biur, podróże samochodem, materiały biurowe, telefon itd. – tłumaczy S. Kostrzewa. – Co roku posłowie muszą się rozliczyć z tych pieniędzy przedstawiając odpowiednie rachunki.
Sprawdziliśmy naszych posłów. Od początku kadencji do końca 2002 r. posłowie dostali ok. 134 tys. Najwięcej wydawali na płace pracowników biur (od 10 tys. zł do 65 tys.). Jednak pojawiały się inne dość zaskakujące kwoty. Np. poseł Robert Luśnia z Ruchu Katolicko-Narodowego na korespondencję wydał aż 23 307 zł! – Co miesiąc wysyłałem setki listów z informacjami do różnych osób – tłumaczy poseł. W tym roku listów było mniej, więc na pewno udało mi się część pieniędzy zaoszczędzić.
Marian Kwiatkowski, zamojski poseł Samoobrony na „przejazdy samochodem” wydal w ciągu roku 47 274 zł. Nie można było rzadziej jeździć? – Mam duży okręg wyborczy i muszę tyle jeździć – tłumaczy poseł. – Przecież nie biorę tego do kieszeni.
Posłowie nie muszą wydawać wszystkich pieniędzy. Tomasz Nałęcz, wicemarszałek Sejmu z Unii Pracy, ze swoich 134 tys. wydał tylko 87 tys. zł. Resztę oddał. Nasi posłowie nie są aż tak oszczędni. Tylko Grzegorz Kurczuk z SLD i Ryszard Stanibuła z PSL zaoszczędzili po 8 tys. zł.
– Takie pieniądze nam dano, więc je wykorzystujemy – mówi M. Kwiatkowski. – Wydajemy na utrzymanie biur i propagandę.
– Część pieniędzy trzeba też oddać swojej partii – mówi anonimowo jeden z posłów. – W biurach zatrudnia się też członków rodziny i znajomych, których pensje wypłaca się z kasy, jaką dostajemy na biura.
Czy posłowie zamierzają oszczędzać chociaż na znaczkach pocztowych? – Trzeba oszczędzać także na sobie – zgadza się poseł Kwiatkowski.
– Posłowie powinni zgłosić projekt o obniżeniu dotacji na prowadzenie biur – uważa Zbigniew Szymański, poseł SLD z Ryk. – Podczas głosowania wyborcy zobaczą, komu zależy na poprawie sytuacji, a komu nie.
Zyta Gilowska z PO przyznaje, że ma drogie biuro. – Przy zmianie ordynacji wyborczej i wprowadzeniu jednomandatowych, mniejszych okręgów wyborczych, z biur poselskich można by w ogóle zrezygnować. I ja na to od razu się zgodzę. •
• komentarz i sonda – strona 2