Sąd aresztował w sobotę dwóch nożowników za próbę zabójstwa studenta. Na wolności są trzy dziewczyny, które asystowały w napaści.
- Przecież dziewczyny sprowokowały atak, były przy nim, uciekły. Wszyscy powinni tak samo odpowiadać. To skandal - mówi ojciec rannego studenta.
21-letni Andrzej, student historii został zaatakowany w czwartek wieczorem, gdy wysiadł z autobusu przy ul. Jana Pawła II w Lublinie. Otrzymał siedem ciosów nożem. Pół godziny później policja zatrzymała pięcioosobową grupę nastolatków podejrzanych o ten napad. Ustalono, że do tragedii doszło po sprzeczce wywołanej w autobusie. Ciosy zadawał Paweł N. i Konrad N. Według zeznań świadków sprzeczkę spowodowała jedna z dziewczyn, Nina P.
W sobotę w nocy sąd aresztował tylko mężczyzn. Dziewczyny po przesłuchaniach wróciły do domu. Prokuratura doszła do wniosku, że nie można im zarzucić udziału w usiłowaniu zabójstwa. Tylko najstarszej: 17-letniej Aleksandrze P. postawiła zarzut udziału w pobiciu i ukrycie noża. Jej siostra 15-letnia Nina P. i o rok starsza Katarzyna O., zgodnie z prawem, mogłyby odpowiadać jak dorosłe, ale tylko wówczas gdyby zarzucono im tę samą zbrodnię co kompanom.
- Nieletnimi zajmie się sąd rodzinny, który będzie ustalał, czy można im zarzucić udział w pobiciu - mówi Andrzej Lepieszko, zastępca Prokuratora Okręgowego w Lublinie.
Włos z głowy nie spadł Ninie również w przypadku wcześniejszej bulwersującej sprawy, w którą była zamieszana. Jesienią 2005 roku jej dwaj kompani: Łukasz Korona i Piotr Grzegorczyk, wrzucili do studni i omal nie zabili rzucanymi za nią kamieniami 14-letniej wówczas Klaudii. To Nina wywabiła ją z domu, a potem utrudniała poszukiwania.
Ale sąd rodzinny nakazał jej jedynie przeprosić koleżankę.
- Zawsze okazuje się, że ją wypuszczają, bo brakuje dowodów. To co, mamy czekać aż w końcu ktoś zginie? - rozkłada ręce matka Klaudii. I dodaje, że w sądzie, w szkole i od kuratora słyszy tylko, że trzeba Ninę wychowywać a nie karać, że nie zasługuje na poprawczak.
Klaudia dochodzi do zdrowia poza Lublinem. W sobotę przyjechała do rodziców na lubelski Felin. Gdy dowiedziała się o nowych wyczynach Niny, natychmiast wyjechała z miasta.