Rozmowa z Robertem Pałką ze Straży Pożarnej w Bełżycach, który gasił ostatnie pożary w Rosji.
– Tak. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Jakieś 100 km od płonących obszarów pojawił się dym, który był tak gęsty jak mgła. Mijaliśmy spalone lasy, gdzie zostało tylko runo. Były też wsie, gdzie tylko kominy, jako jedyne, murowane fragmenty domów przetrwały pożar. Łącznie pokonaliśmy w obie strony prawie 4000 kilometrów. W konwoju było 45 pojazdów. Przez cały czas byliśmy eskortowani przez policję i milicję.
Ile czasu trwała akcja z udziałem Polaków?
– Wyjechałem 7 sierpnia. Po kilku godzinach mieliśmy zgrupowanie ze strażakami z całej Polski. Na miejscu spędziłem osiem dni. 19 sierpnia wróciliśmy do domu.
Jakie były Pana zadania?
– Przez większość czasu zajmowałem się sprawami logistycznymi. Jeden dzień uczestniczyłem w akcji kontrolowanego wypalania drzew, po to, aby ogień nie przedostał się na tereny zamieszkane. Później wypalony przez nas las polaliśmy wodą, po to by ogień nie miał szans na zajęcie tej ziemi.