O taksówkę z fotelikiem dla dziecka może być trudno. Niewielu kierowców wozi je ze sobą. – Zainteresowanie klientów jest niewielkie – tłumaczą szefowie korporacji taksówkarskich w Lublinie.
– Moja żona właśnie dzisiaj chciała skorzystać z takiej usługi i po obdzwonieniu chyba wszystkich korporacji zrezygnowała w ogóle z wyjścia z dzieckiem z domu – czytamy w liście od naszego Czytelnika, ojca szesnastomiesięcznej dziewczynki. – W czterech korporacjach, które miały foteliki, usłyszała, że "akcja się już skończyła”, a w pozostałych, że oni w ogóle nie mają fotelików.
Jak informują policjanci, taksówkarze w trakcie realizowania usług są wyłączeni z obowiązku przewożenia dzieci na specjalnych podstawkach. Korporacje tłumaczą, że większość kierowców zrezygnowała z fotelików, bo nawet podczas trwania akcji niewielu klientów pytało się o foteliki dla dzieci.
Taxi”.
– Dla mnie i dla wielu kierowców bezpieczniej jest przewozić dzieci w fotelikach, ale to koliduje z wieloma sprawami – mówi Tadeusz Turski, prezes Stowarzyszenia Radio Taxi 5-tka. – Bagażnik ma być pusty, takie są przepisy, a w samochodzie fotelik blokuje jedno miejsce dla pasażera.
W korporacjach pracuje jednak po kilku taksówkarzy z fotelikami. Ale jak tłumaczą taksówkarze, ich praca to wolny zawód. Dlatego nie o każdej porze i nie każdego dnia taksówka z fotelikiem musi być dostępna. – Kierowcy wożą własne foteliki, bo mają swoje dzieci. Jeżeli taki kierowca jest w pracy, to można zamówić taką taksówkę – mówi Iwona Mazur z Radio Taxi Fart.
Taksówkarze zapewniają jednak, że zamówienie kursu z fotelikiem nie jest czymś niewykonalnym. – Część z tych kierowców, którzy mieli foteliki podczas akcji, jeszcze jeździ. Czasami klienci zamawiają taką taksówkę i zwykle udaje mi się ją znaleźć. A vany mają foteliki zamontowane na stałe – mówi Monika Wiercińska z Taxi Alfa Siódemki.