Przypuszczam, że wykonawca nie chce dokończyć budowy i szuka sposobu na uniknięcie kar finansowych – mówił w piątek dyrektor COZL, po tym jak żadna z firm odpowiedzialnych za rozbudowę szpitala nie zareagowała na dostarczenie dokumentów o poręczeniu finansowym na dalsze prace.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Przypomnijmy, że poręczenia finansowego na rozbudowę Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej zażądał wykonawca, czyli polsko-czeskie konsorcjum firm Block i JP Contracting. COZL miał czas do piątku na ich przedstawienie. Poręczenia udzielił Raiffeisen Bank Polska. – Dostarczyliśmy firmom należącym do konsorcjum dokumenty dotyczące poręczenia na 61 mln zł. Niestety, co nas bardzo niepokoi, nie ma żadnej reakcji ze strony wykonawcy – poinformował Maciej Kondratowicz-Kucewicz, p.o. dyrektor COZL i podkreślił: – Mamy tylko potwierdzenie od firmy Block, że faks dotarł.
Jak dodaje dyrektor, w piątek nie mógł się też skontaktować telefonicznie z żadnym z prezesów firm, które należą do konsorcjum. – Od rana nie było też nikogo na placu budowy ze strony wykonawcy, tylko pracownicy podwykonawców, którzy nie są stroną w tej sprawie. Biuro na placu budowy, które codziennie jest otwarte od godz. 7 rano, było zamknięte przez cały dzień – relacjonuje p.o. dyrektor. – Przypuszczam, że jest to celowe działanie wykonawcy, który nie chce dokończyć budowy i szuka sposobu na uniknięcie kar finansowych, które jako inwestor mamy prawo nałożyć.
– Zostaliśmy poinformowani o tych trudnościach. Mamy jednak nadzieję, że wszystkie strony są tak samo odpowiedzialne i ta sytuacja zostanie rozwiązana – komentuje Beata Górka, rzeczniczka marszałka województwa lubelskiego.
Co ciekawe, w dniu, w którym wykonawca zażądał od COZL poręczenia finansowego na dokończenie rozbudowy, złożył też do sądu wniosek o zablokowanie gwarancji finansowych, które zobowiązują go do wywiązania się z umowy.
– Chodzi o gwarancje o wartości 5 i 13 mln zł. W sytuacji, kiedy wykonawca nie dotrzymałby np. terminu realizacji inwestycji, COZL mógłby wypłacić te pieniądze – tłumaczy Kondratowicz-Kucewicz. – Niestety, wykonawca wystąpił o ich zablokowanie, a sąd się na to zgodził.
Dyrektor odwołał się od decyzji sądu. Jak jednak zauważa, rozpatrzenie odwołania może przekroczyć termin złożonych przez wykonawcę gwarancji. – I na to prawdopodobnie liczy wykonawca, tak jak liczył na to, że w sytuacji zadłużenia naszej placówki żadna instytucja nie udzieli nam poręczenia finansowego. Gdy stało się inaczej, próbuje znaleźć kolejny sposób na korzystne dla siebie rozwiązanie – ocenia Kondratowicz-Kucewicz. – Mamy prawo nałożyć karę na wykonawcę w wysokości 6 mln zł za każdy miesiąc opóźnienia. A termin realizacji wskazany przez wykonawcę to już nie jest czerwiec, ale październik przyszłego roku. Czyli w sumie kary wyniosłyby 66 mln zł.
Dodaje, że wykonawca do tej pory nie podał przyczyn tak dużego opóźnienia. – Dlatego nałożenie kary jest uzasadnione. Tym bardziej, że ludzi na budowie cały czas ubywa. Ci, którzy zostali, pracują tylko do godz. 16 – mówi Kondratowicz-Kucewicz. – To sprawia, że nie wierzymy w dobre intencje wykonawcy.
W piątek nie udało nam się skontaktować z kierownikiem budowy.
W związku z przedłużeniem terminu realizacji inwestycji konieczne było przesunięcie środków na ten cel na przyszły rok. W sumie chodzi o ok. 47 mln zł z budżetu województwa lubelskiego i budżetu państwa. Na razie zgodziło się na to Ministerstwo Rozwoju. Potrzeba jeszcze akceptacji resortu finansów.