z Lubelszczyzny. Zostaną tam dopóty, dopóki zarząd Krajowej Spółki Cukrowej nie odwoła swojej decyzji o likwidacji cukrowni.
- Cukrownia "Lublin” przyjmuje buraki od ok. 4 tys. plantatorów z naszego regionu - mówi Adam Bork, prezes Związku Plantatorów Buraka Cukrowego w Lublinie. - Jej zamknięcie spowoduje, że ci wszyscy ludzie stracą podstawowe źródło utrzymania. Dlatego postanowiliśmy dołączyć do protestujących cukrowników. Zamknięcie cukrowni to tragedia także dla nas.
- Idzie czas siewów, musimy jakoś zaplanować nasze uprawy - dodaje Wojciech Kałużny, szef Wojewódzkiego Związku Plantatorów. - A w tej chwili wszystko stanęło pod znakiem zapytania. Cała nasza wieloletnia praca może pójść na marne.
Tymczasem na jutro ministerstwo skarbu zapowiedziało zajęcie stanowiska w sprawie Cukrowni "Lublin”.
- Ono może być tylko jedno: "Lublin” będzie dalej produkować cukier - mówi Artur Kotyra, przewodniczący Komitetu Obrony Cukrowni. - I dopóki taka decyzja nie zapadnie, nikogo nie wpuścimy do naszej cukrowni. Pewnie, że już jesteśmy zmęczeni tą walką. Ale ducha nie tracimy.
Z czego będziemy żyli, kiedy zamkną cukrownię?
Takie pytanie stawiają plantatorzy buraków, którzy dziś dołączyli do pracowników okupujących Cukrownię Lublin.
Stanisław Paruch - Bogucin
Ja już swoje w życiu przeszedłem. Najpierw sprywatyzowali cukrownię w Garbowie, do której odstawiałem buraki. A potem tę cukrownię zrównali z ziemią. Boję się, że taki sam marny los czeka zakład w Lublinie. Prawie połowa moich dochodów z gospodarki pochodzi ze sprzedaży buraków. Nie będzie cukrowni, nie będzie pieniędzy. A kredyty trzeba spłacać. Żeby się nie okazało, że na tym zamknięciu najwięcej zarobią komornicy.
Albert Wlaszczyk - Wola Studzieńska
Moi dwaj bracia zostawili gospodarkę i wyjechali w świat. A ja skończyłem administrację na UMCS i zamiast urzędnikiem postanowiłem zostać rolnikiem z prawdziwego zdarzenia, jak moi rodzice. Bo kocham tę pracę, kocham wieś. Moje gospodarstwo liczy w sumie 25 ha, na 5 ha uprawiam buraki. Dobry cukier wychodzi z tych buraków. I nie można tego zniszczyć. Bo zniszczy się w ten sposób sens naszej nielekkiej pracy.
Piotr Zwoliński - Zawieprzyce
Mam żonę i czworo dzieci - najmłodsze 3 lata. Buraki uprawiamy na 8 ha. To najważniejsza uprawa w naszym gospodarstwie, z tego żyjemy. Koszty liczymy z ołówkiem w ręku, bo każda złotówka jest ważna, żeby zarobić na chleb. Obiecują nam, że jak zamkną "Lublin”, to buraki będziemy odstawiać do Krasnegostawu. To dużo dalej, więc i koszty będą wyższe. Tak czy inaczej kolejny raz dostaniemy po głowie.
Andrzej Chyła - Kraczewice
Przeżyłem już zamknięcie Cukrowni "Opole”, która przyjmowała moje buraki. A teraz "Lublin”... Nie spodziewałem się tego w najgorszych snach. Syn poszedł specjalnie studiować na Akademię Rolniczą, żeby przejąć i rozwijać gospodarstwo. I co mu teraz powiem? Żeby się przekwalifikował? Dlatego przyjechałem do Lublina protestować. I nie wyjadę, dopóki się nie dowiem, że bycie rolnikiem ma jeszcze jakiś sens.