Mieszkańcy Zamojszczyzny z wielką pompą pożegnali ostatni pociąg odjeżdżający do Wrocławia. Zabrakło tylko księdza.
Jak za zboże
To skąd tylu chętnych? – Wybór był prosty – mówi Joanna Muszczyńska, która jechała ostatnim pociągiem. – Mam dzisiaj do przejechania 530 km. Gdybym chciała skorzystać z PKS-u czy busów, musiałabym się przesiadać wiele razy i nieźle się nakombinować.
Sentymentalna fotografia
– Likwidacja tej linii obróci się przeciwko wielu studentom – dodaje Justyna Burda z Zamościa, studentka UJ w Krakowie. – Pociągi są nadal najpewniejsze. Bo z Zamościa do Krakowa dojeżdżają chyba tylko dwa busy i już teraz trudno się na nie załapać.
A Tomasz Juszczak ze Zwierzyńca wybrał się w poniedziałek ostatnim pociągiem, bo chciał go uwiecznić na zdjęciach. Fotografował przedziały, korytarze, podróżnych i "okienne widoczki”. Był rozżalony. – Szkoda tego połączenia – martwił się. – Z tego pociągu korzysta wielu turystów, zwłaszcza w święta i weekendy. Wsiadają z rowerami, wielkimi plecakami i tobołami. Wysiadają przy roztoczańskich trasach turystycznych. I jak teraz będą na Roztocze przyjeżdżać?
Aby do grudnia
– Stało się… – płakała 60-letnia mieszkanka Bełżca. – Ludzie zżyli się z tymi pociągami. Wybudowano je jeszcze za cara. Inna sprawa, że od tamtego czasu właściwie ich nie remontowano… Tak czy owak kończy się kawał naszej historii. Teraz zostaną nam tylko puste tory.
Czy tak musi być? – Protesty będą przez nas uwzględnione – zapewnia Beata Czemerajda, z biura prasowego PKP Intercity. – Ewentualne zmiany rozkładu jazdy są jednak możliwe dopiero w grudniu.
Zwykli kolejarze mają nadzieję, że pociągi wrócą na Roztocze. – Na razie nie obawiamy się jeszcze o utratę pracy, przynajmniej nie ma chyba takich projektów – zastanawia się jeden z konduktorów. – Ale jeśli te pociągi nie wrócą, robotę stracić może nawet kilkadziesiąt osób z ich obsługi.