Z podniesionych na zachodzie szlabanów cieszą się Polacy, którzy bez problemu mogą przejechać Europę. Jednak dla mieszkańców naszego regionu, utrzymujących się z przygranicznego handlu oraz dla sąsiadów zza wschodniej granicy, Schengen to dramat.
Ciemno wszędzie
- Pamiętam jak oglądałam w telewizji transmisję z tego wydarzenia - wspomina Marzena Antoniewicz z gminy Dorohusk. - Wszyscy się cieszyli, strzelały korki od szampana. A potem pokazali granicę na wschodzie, a tam ciemno, pusto i smutno. Aż mi się płakać zachciało. Bo my tu żyjemy z tej granicy. Nie ma handlu, nie ma pieniędzy, nie ma życia. Mnie nie obchodzi, że mogę bez paszportu pojechać na Zachód. Co mi z tego, skoro nie mam tam za co pojechać?
Na odcinku strzeżonym przez Nadbużański Oddział Straży Granicznej podwoiła się liczba granicznych jednostek. Dziś nad bezpieczeństwem granicy czuwa 2,5 tysiąca funkcjonariuszy i pracowników cywilnych.
- Praktyka pokazała, że do zapewnienia skutecznej ochrony granicy nieodzowny jest także nowoczesny sprzęt - mówi ppłk Andrzej Wójcik, rzecznik prasowy komendanta Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej. - Dysponujemy dobrej klasy sprzętem transportowym, łączności i indywidualnego wyposażenia funkcjonariuszy. Po granicznym Bugu pływają nasze łodzie patrolowe, a zimą granica patrolowana jest przy pomocy skuterów śnieżnych.
To nie mur
W śledzeniu tego, co się na granicy dzieje pomagają kamery, "rentgeny”, czytniki dokumentów, endo- i videoskopy, detektory "bicia serca” oraz bramki radiometryczne pozwalające na wykrycie nawet minimalnych sygnałów materiałów promieniotwórczych. - System kontroli granicznej jest taki sam, jaki był wcześniej - mówi Wójcik. - Nie było i nie ma "kontroli selektywnej”. Kontrolujemy 100 procent osób i środków transportu. Nie służy to budowaniu barier, muru czy kurtyny oddzielającej nas od sąsiadów, ale bezpieczeństwu.
Z każdym dniem trudniej
Ci, którym trudniej teraz wjechać do naszego kraju, o murze i barierach mówią jednak często. Zaostrzenie zasad wydawania wiz przez Polskę sprawiło, że granicę przekracza mniej osób niż rok temu. Ukraińców jest o połowę mniej niż rok temu.
Ukrainka Olga Pilipczuk od lat handluje kożuchami. Do tej pory po towar jeździła do Nowego Targu, a granicę przekraczała w Dorohusku. Odkąd uszczelniono granicę, coraz trudniej jej wjechać do naszego kraju. - Największy problem jest z konsulatem - mówi. - Trzeba jeździć po trzy razy zanim się wizę dostanie. A jak ktoś ma daleko, tak jak ja, to traci i pieniądze, i czas.
Kobieta mówi, że chyba zrezygnuje z zaopatrywania się w Polsce. Przerzuci się na Turcję, bo tam łatwiej się dostać. - Przez to wszystko ludzie rezygnują z interesów z Polakami. My tracimy, ale wy też.
Dramat jest
Wejście do strefy Schengen najbardziej chyba odczuli drobni handlarze papierosami i alkoholem, tzw. "mrówki”. Gwoździem do trumny stało się wprowadzenie 1 grudnia tego roku przepisów drastycznie obniżających ilość wwożonych towarów. - Znam wielu ludzi, dla których to było jedyne źródło utrzymania - mówi Olga. - Teraz się skończyło i nie ma nadziei na inny zarobek. Ci ludzie nie mają co do garnka włożyć.
- Dramat jest - przyznaje Mirosław z Chełma, który z handlu papierosami zza wschodniej granicy utrzymywał rodzinę. - Z mojego zasiłku nie wyżyjemy. A przy tych dwóch paczkach, które można teraz przewieźć, to zarobek żaden.
Handel? Jaki handel?
Rok temu przed świętami granica w Dorohusku tętniła życiem. Teraz zdarza się, że nie ma nawet znienawidzonej przez kierowców kolejki. Pani Dorota, która przy granicy w Dorohusku prowadzi sklep z artykułami chemicznymi, załamuje ręce. - Obroty mi spadły; dziennie ledwie jeden proszek do prania sprzedam. A wcześniej tylu Ukraińców przyjeżdżało...
Pani Dorota czeka z nadzieją na obiecany bezwizowy ruch w pasie przygranicznym. - Jeśli nic się nie zmieni, zamknę sklep.
Marian Łuć, który pracuje na jednym z przygranicznych parkingów przyznaje, że odkąd weszliśmy do strefy Schengen, Ukraińców przyjeżdża tu o połowę mniej. - Kiedyś ten parking był pełny, a teraz tylko wiatr hula - mówi Łuć. - Wszędzie pustki. Już nawet ci, co budki z kurczakami prowadzili, pozabierali się stąd. Co się dziwić. Teraz to tutaj żaden interes. I do czego to prowadzi? Zamiast ułatwiać rozwój najbiedniejszych terenów, to nam go zablokowali.
Statystycznie zadowoleni
Z sondażu TNS OBOP, zamówionego przez Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce wynika, że ponad połowa Polaków uważa wejście do strefy Schengen za korzystne. Ponad 60 proc. respondentów wskazuje na łatwiejsze poruszanie się po Europie i swobodne przekraczanie granic innych państw Unii. Ankietowani doceniają także to, że na granicach zniknęły kolejki oraz to, że łatwiej jest ścigać przestępców i skuteczniej można zwalczać przemyt.
Jednocześnie 48 proc. Pytanych obawia się wzmożonego napływu imigrantów, chcących przedostać się do Europy Zachodniej, zaś 45 procent wskazuje też na zagrożenie związane z przemytem papierosów i alkoholu. 40 procent uważa, że przystąpienie Polski do strefy Schengen utrudniło przyjazdy obywateli Ukrainy, Białorusi i Rosji do naszego kraju.
Co ważne, 34 procent uważa, że Schengen odcina Polskę od naszych wschodnich sasiadów. Na Lubelszczyźnie takie zdanie ma aż 45 proc. badanych.
(PELE)