Osadzeni w Zakładzie Karnym w Opolu Lubelskim będą hodować pszczoły i zakładać ogrody. To główne założenia podpisanej wczoraj przez więzienie umowy o współpracy z Uniwersytetem Przyrodniczym w Lublinie.
– To porozumienie jest inne niż wszystkie. Ono odbiega od przyjętego stereotypu, który odnosi się do działalności naukowej. Każda ze stron ma prawo oczekiwać korzyści ze współpracy. I te korzyści będą. Ale tu chodzi o coś znacznie więcej, bo głównym beneficjentem będzie ta trzecia strona. Myślę tu o skazanych. Cieszę się, że będziemy mogli pracować w zakresie resocjalizacji, to nasze wielkie zobowiązanie społeczne – mówi prof. Zbigniew Grądzki, prorektor Uniwersytetu Przyrodniczego.
– Dla nas ważne jest to, żeby pokazać, że w zakładzie karnym nie dzieją się dziwne rzeczy. Tam są ludzie potrzebujący pomocy. Zaangażowanie i obecność przedstawicieli uczelni sprawi, że być może ktoś zajmie się aranżacją ogrodów, założy pasiekę, znajdzie sposób na życie po opuszczeniu zakładu i będzie miał motywację do tego, żeby żyć uczciwie – dodaje ppłk Leszek Wojciechowski, dyrektor Zakładu Karnego w Opolu Lubelskim.
Porozumienie między UP w Lublinie a Zakładem Karnym w Opolu Lubelskim
Wiosną na dachu jednego z więziennych budynków mają stanąć pierwsze ule. Finalnie będzie ich dziesięć, a pszczołami będą opiekować się osadzeni, których w tym zakresie przeszkolą pracownicy i studenci lubelskiej uczelni. Skazani zajmą się też przygotowaniem i prowadzeniem ogrodów, które zostaną zlokalizowane na terenie zakładu. Jak podkreślają pracownicy otwartego w 2009 roku więzienia, takich miejsc w nim brakuje.
– Rozmawiałam z kilkoma osadzonymi i wiem, że są chętni do działania. Mają szeroki wachlarz zainteresowań i chętnie by je realizowali – podkreśla dr hab. Halina Pawlak z Uniwersytetu Przyrodniczego.
W powodzenie przedsięwzięcia wierzy także dyrektor opolskiego Zakładu Karnego, który kilka lat temu, kierując placówką więzienną w Zabłociu pod Białą Podlaską, realizował podobny projekt.
– Znajomy pszczelarz przekazał nam wtedy cztery ule. Wychowawca, który się tym zajmował pracuje już gdzie indziej, a pasieka dalej funkcjonuje. W tej chwili jest tam bodajże 19 rodzin pszczelich, skazani chętnie uczestniczą w tym programie – podsumowuje ppłk Wojciechowski. (toma)