- To jaskrawy przykład nepotyzmu, kolesiostwa i kadrowego prymitywizmu w wydaniu lubelskiej Platformy Obywatelskiej - tak liderzy Socjaldemokracji Polskiej nazywają pomysł odwołania Jacka Gallanta, dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy. - Już ich ogarnęła wyborcza gorączka - ripostuje rządząca województwem koalicja PiS-PO.
20 września.
Zarząd Województwa może odwołać Gallanta, jeśli zgodzi się na to Wojewódzka Rada Zatrudnienia. Krzysztof Grabczuk, członek zarządu z PO, wnioskował o zwiększenie jej 15-osobowego składu o 12 osób. - W ten sposób chcą zdobyć przewagę i usunąć Gallanta. Łamią prawo, bo skład rady jest ustalany raz na cztery lata i zmieniany tylko w wyjątkowych okolicznościach - mówi Krzysztof Szydłowski (SdPl). I dodaje: To nepotyzm, kolesiostwo i kadrowy prymitywizm lubelskiej PO.
- To przedwyborcza propaganda. Z wyjątkiem kilku stanowisk nie mamy ani w Lublinie, ani w województwie swoich ludzi - ocenia Janusz Palikot, szef lubelskiej PO.
- Już ich ogarnęła wyborcza gorączka. Nie będę komentował tych oskarżeń. Myślę, że Grabczuk wie, co robi i działa zgodnie z prawem. Zresztą, jest na urlopie, więc wniosku o odwołanie Gallanta raczej nie będzie - mówi marszałek województwa Jarosław Zdrojkowski (PiS).
Po południu do naszej redakcji trafiło pismo z Urzędu Marszałkowskiego z wyjaśnieniem, że prawo nie reguluje liczby członków Wojewódzkiej Rady Zatrudnienia. Jej skład ma być zwiększony, m.in. ze względu na więcej pracy w związku z nowymi funduszami z Unii Europejskiej.