Rozpoczął się proces 26-latka z okolic Puław, oskarżonego o próbę zabójstwa własnej matki. Śledczy ustalili, że wbił jej nóż w serce. Paweł K. miał również od lat znęcać się nad rodziną
Proces Pawła K. rozpoczął się w poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Ze względu na charakter sprawy, zarówno wyjaśnienia oskarżonego, jak i zeznania świadków pozostaną niejawne. 26-latek odpowiada za usiłowanie zabójstwa swojej matki – Jadwigi. Z ustaleń prokuratury wynika, że mimo brutalności syna, matka zeznająca w śledztwie starała się go chronić.
Cała rodzina mieszkała w okolicach Puław. W aktach sprawy czytamy, że 26-latek przynajmniej od stycznia do listopada ubiegłego roku znęcał się nad rodzicami i dwiema siostrami. Upijał się, po czym wszczynał awantury i obrażał swoich bliskich. Ojcu groził pobiciem.
Kolejna awantura, na początku listopada ubiegłego roku, mogła zakończyć się tragicznie. Paweł K. wrócił do domu w nocy. Był pijany. Jak się później okazało, miał blisko 2,5 promila alkoholu w organizmie. Mężczyzna od początku zachowywał się agresywnie. Kiedy poszedł do kuchni i zorientował się, że rodzina nie zostawiła mu kotletów, wpadł we wściekłość. Rodzice oglądali w tym czasie telewizję w sąsiednim pokoju.
Jadwiga K. postanowiła uspokoić syna. Bała się, że dojdzie do awantury między nim i ojcem. Poszła więc do kuchni i zwróciła 26-latkowi uwagę, że znowu jest pijany. Paweł K. zaczął wtedy obrażać i krzyczeć na matkę.
Śledczy ustalili, że w pewnej chwili mężczyzna chwycił duży, kuchenny nóż. Ugodził nim matkę w klatkę piersiową, raniąc jej serce. Kobieta nie straciła przytomności. Wyjęła nóż z piersi i poszła do sypialni, gdzie schowała go za doniczką. Wracając korytarzem zauważyła, że jej mąż idzie do kuchni. Chciała go zatrzymać, żeby nie doszło do awantury z synem. Zawołała męża, po czym zemdlała.
Mężczyzna natychmiast wezwał policję i ratowników. Jego żonę udało się uratować. Jadwiga K. zeznała później, że syn zranił ją przypadkowo. Stała obok niego, kiedy ten odwrócił się z nożem w dłoni. Wtedy miało dojść do „wypadku”. Powołani przez prokuraturę biegli ocenili jednak, że to niemożliwe. Ostrze przebiło przedsionek serca, co doprowadziło do poważnego krwotoku. Specjaliści ocenili, że do takich obrażeń nie mogło dojść w sposób opisany przez Jadwigę K.
Syn kobiety trafił do celi. Nie przyznał się do usiłowania zabójstwa. Tłumaczył, że jego matka „była w kuchni, kiedy mówił coś o kotletach”. Pamiętał, że przechodziła obok niego. Twierdzi, że później słyszał już tylko krzyki ojca. Piotr K. przekonywał również śledczych, że nigdy nie znęcał się nad bliskimi. Twierdził, że to rodzice i siostry się go „czepiali”. Mężczyźnie grozi dożywocie.