Przez zaniedbania administratora i brak reakcji konserwatora zabytków całkowitemu zniszczeniu uległy unikatowe na skalę ogólnopolską freski w kaplicy
Myców to wieś w gminie Dołhobyczów przy granicy z Ukrainą. W polach nad cmentarzem greckokatolickim góruje secesyjna kaplica grobowa Hulimków, byłych właścicieli majątku.
Zabytek jest w opłakanym stanie: dziurawy dach, wypadające okna, przechylony krzyż na kopule. Przez szpary w drzwiach widać połamane ławki, a na ścianach resztki fresków. Witraż przedstawiający Chrystusa upadającego pod ciężarem krzyża wybili poszukiwacze skarbów.
Za obiekt od 1995 roku odpowiada Nadleśnictwo Mircze. - Ale my zajmujemy się gospodarką leśną, a nie zabytkami - mówi Krzysztof Krupa, zastępca nadleśniczego w Mirczu. - Nie możemy z funduszu leśnego lub ze sprzedaży drewna sfinansować renowacji. Dla nas jest to mienie zbędne.
Niewiele w tej sprawie zrobił konserwator zabytków. - Od 2000 r. prowadzimy kontrole, lustracje obiektu pod kątem podjęcia przez właściciela prac remontowych.
Nadleśnictwo Mircze chętnie pozbyłoby się problemu. Myśli o przekazaniu zabytku na cele sakralne. - Ale to byłby dla nas duży ciężar - kręci głową ks. Józef Czaus, proboszcz ze Żniatyna. - Mamy pod opieką nie tylko kościół parafialny, ale i stare cerkwie w Dłużniowie, Chłopiatynie, Mycowie i Wyżłowie. Pomogliśmy nadleśnictwu ogrodzić cmentarz w Mycowie i zamurować wejście do krypty.
Ponadstuletni zabytek