Znany biznesmen z Białej Podlaskiej podejrzany o oszustwo. Prokuratura ze Śląska zarzuca mu doprowadzenie co najmniej 177 górników do niekorzystnego rozporządzenia mieniem o łącznej wartości 1,7 miliona złotych. Mężczyzna nie przyznał się do winy. – Większość osób, z którymi zawarliśmy umowy nie zgłaszała żadnych roszczeń lub pretensji – tłumaczy w oświadczeniu zarząd spółki, którą kierował.
O tej sprawie zrobiło się głośno na południowym Podlasiu, dopiero gdy kroki podjął prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Ale okazuje się, że śledztwo od ubiegłego roku prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. Jedna z pokrzywdzonych w ten sposób rodzin górników zgłosiła się do mecenas dr Beaty Bieniek z Zabrza.
– Zadzwoniła starsza pani i powiedziała, że razem z mężem podpisali umowę, za co dostali ok. 1 tys. zł. Ale po jakimś czasie dostali wezwanie do zapłaty kwoty o wiele wyższej. Ludzie nie wiedzieli, co mają zrobić – relacjonuje pani adwokat, która czytała umowę kilka razy. – Kiedy zrozumiałam, o co w niej chodzi, uznałam, że to oszustwo. Bo górnik zgadzał się na nabycie akcji, ale było w tym zawoalowane roszczenie zwrotu wypłaconych pieniędzy razem z odsetkami. Tak naprawdę prosta umowa została tak skonstruowana, aby ludzie nie mogli jej zrozumieć – uważa pani mecenas. To ona złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
Jak zachęcała górników spółka biznesmena z Białej Podlaskiej? Przedstawiciele Real Estate Inwestorbp, której prezesem był wówczas biznesmen, rozwieszali przy śląskich kopalniach ogłoszenia dotyczące skupu akcji Kompani Węglowej lub Jastrzębskiej Grupy Węglowej.
„Górniku! Pracowałeś na kopalni? Zadzwoń! Odkupimy od Ciebie prawo do akcji. Odbierz gotówkę już dziś!” – niektórych górników te hasła skusiły. Tym, którzy skontaktowali się ze spółką, wmawiano, że każdemu z nich przysługują darmowe akcje kopalń, w których pracują. Firma oferowała za nie 900-1000 zł. Górnik, który się na to zgodził, był nawet zawożony do notariusza, gdzie podpisywał umowę sprzedaży. Proceder trwał od 2011 roku. Śledczy ustalili jednak, że pokrzywdzeni wcale nie byli uprawnieni do nabycia tych akcji, bo na przykład Kompania Węglowa w ogóle ich nie emitowała.
– W zamian za podpisanie przedmiotowych umów, pokrzywdzeni (…) otrzymywali gotówkę w wysokości kilkuset złotych, jako cenę akcji. Umowa przewidywała także karę umowną w wypadku niewykonania jej zapisów w wysokości równej trzydziestokrotności lub pięćdziesięciokrotności ceny akcji – mówi Joanna Smorczewska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Poza tym, jako „zabezpieczenie roszczenia o zapłatę kary umownej pokrzywdzony podpisywał weksel własny in blanco”. – Konsekwencją podpisanych umów i braku ich realizacji, z oczywistych względów, było kierowanie do pokrzywdzonych przez Real Estate Inwestorbp wezwań do zapłaty kwoty przekraczającej każdorazowo 10 tys. zł – dodaje Smorczewska.
Gdy płatności nie były uiszczane, spółka występowała do sądu z pozwem o nakaz zapłaty. – A następnie komornik wszczynał postępowanie egzekucyjne. Mechanizm działania (…) był we wszystkich przypadkach identyczny, ukierunkowany na uzyskanie od pokrzywdzonych kwot wielokrotnie przekraczających kwotę przekazanej im gotówki – podkreśla rzeczniczka prokuratury.
Na tej podstawie w październiku ubiegłego roku przedsiębiorca usłyszał zarzut doprowadzenia co najmniej 177 osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem o łącznej wysokości co najmniej 1,7 miliona złotych. Za ten czyn grozi mu nawet 10 lat więzienia. Podczas przesłuchania biznesmen nie przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia. Zwolniono go do domu po tym, jak wpłacił milion złotych kaucji. Objęto go też dozorem policji i zakazem opuszczania kraju.
Dzisiaj przedsiębiorca wciąż prowadzi kilka biznesów. W odpowiedzi na nasze pytania zarząd Real Estate Inwestorbp odpowiada, że „nie doszło do naruszenia prawa”. Firma tłumaczy, że większość osób, z którymi zawarto umowy nie zgłaszała żadnych roszczeń lub pretensji. „Współpraca z każdym z kontrahentów odbywała się w sposób przejrzysty i prawidłowy, dobrowolnie, na podstawie jawnych dokumentów”– czytamy w oświadczeniu.
Co więcej, Real Estate Inwestorbp uważa, że przypadki, którymi zajmuje się prokuratura dotyczą umów, w których sama spółka została poszkodowana. Dlaczego? „Ze względu na nieprawdziwe oświadczenia kontrahentów”. „Otrzymali oni z góry zapłatę od spółki za przeniesienie praw do akcji, do których, jak się później okazało, nie mieli uprawnień. Odmówili jednocześnie zwrotu nienależnej zapłaty, mimo podejmowania przez spółkę licznych prób polubownego rozwiązania zaistniałej sytuacji” – pisze zarząd, dodając, że spółka na transakcjach na prawach do akcji poniosła stratę w wysokości ponad 1 mln zł.
Śledztwo jest jednak w toku. – Weryfikowane są przyjęte wersje śledcze. Przesłuchano do chwili obecnej ponad 500 świadków, których zeznania potwierdzają mechanizm działania firmy – zaznacza rzeczniczka prokuratury w Gliwicach.
Sprawa trafiła ostatnio na wyższy szczebel, bo prokurator generalny Zbigniew Ziobro skierował do Sądu Najwyższego skargi na ponad 50 sądowych nakazów zapłaty wydanych przez sąd w Białej Podlaskiej. Domaga się od sędziów ich uchylenia i przekazania do ponownego rozpoznania. Skargi dotyczą właśnie nakazów zapłaty orzeczonych w latach 2015-2017 przez Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej. Nakazy były efektem pozwów, wniesionych przez spółkę Real Estate Inwestorbp przeciwko górnikom ze Śląska. Spłaty weksli opiewały na kwoty nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych z odsetkami.