Dziura w jezdni na skrzyżowaniu Orzechowej i Kąpielowej pojawiła się w piątek wieczorem. – Zabezpieczyli ją byle jak i kiepsko oznakowali – złorzeczyli kierowcy. Efekt? Przez trzy dni w wyrwę wpadło kilka aut.
Dyżurujący funkcjonariusz Straży Miejskiej interweniował w Bialskich Wodociągach i Kanalizacji, aby zamontowano pulsującą lampkę. Przez pewien czas – nim firma ustawiła oznaczenie – na fatalnym skrzyżowaniu ruchem kierował policjant.
Komendant Straży Miejskiej potwierdza, że początkowo miejsce awarii było źle oznakowanie. – Postawiono jedynie barierkę bez oświetlenia – podkreśla Artur Żukowski.
Bialscy kierowcy nie kryli oburzenia. – Jak można metalowym kołkiem zastawić dużą dziurę w jezdni?!! Mogło dojść do tragedii. W każdej chwili mógł tamtędy jechać z olbrzymią szybkością szalejący na samochodzie lub motocyklu młody. To cud, że nikt nie zginął – mówi Rafał.
– Dlaczego od razu, w piątek w nocy, nie naprawiono tego uszkodzenia jezdni – pyta pan Marian mieszkający na os. Młodych.
Zygmunt Król, prezes bialskich wodociągów, potwierdza, że w piątek jego służby zabezpieczyły ubytek.
– Ale dopiero w poniedziałek kierownik zameldował mi, że pojawiły się dodatkowe kłopoty. Po odkopaniu kanału okazało się, że jest wiele nieszczelności w połączeniach rur betonowych, które nie były dobrze wykonane. Kilka lat temu mieliśmy tam podobny problem – wyjaśnia prezes Król.
Awaria spowodowała zakłócenia w kursowaniu miejskiej komunikacji.
– Tam przy normalnej sytuacji jest ciężko przejechać miejskim autobusom. Kiedy zapadła decyzja o usuwaniu awarii, konieczne było przesunięcie na wiele godzin kursowania autobusów z ul. Orzechowej na Sidorską przyznaje Stanisław Socha, prezes Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego.
Wczoraj, po kilku godzinach zamknięcia skrzyżowania, ruch został wznowiony. – W następnych dniach miejsce awarii zostanie uzupełnione asfaltem – zapewnił szef bialskich wodociągów.