Policjanci, przeszukując w ramach działań antypirackich siedzibę jednej z chełmskich firm poligraficznych, natknęli się na nielegalne oprogramowanie. "Piraty” wykorzystywane były do tworzenia projektów dla klientów.
– Niestety, często zdarza się, że nielegalnym oprogramowaniem posługują się firmy, które na co dzień zarabiają na sprzedaży własności intelektualnej – mówi Krzysztof Janiszewski, koordynator ds. ochrony własności intelektualnej w Microsoft Sp. z o.o. – Wydawałoby się, że właśnie oni powinni najbardziej rozumieć, że własność intelektualna podlega takiej samej ochronie, jak każda inna. Niestety kolejne ujawniane przypadki piractwa pokazują, że tak nie jest.
Nielegalne oprogramowanie ujawniane jest nie tylko u prywatnych użytkowników i w prywatnych firmach, ale nawet w placówkach i instytucjach publicznych. Na przykład w Parczewie, w jednej z terenowych placówek administracji rządowej policja przeszukała stanowisko komputerowe obsługiwane przez pracownika zarządzającego systemami informatycznymi. Na dysku informatyka ujawniono pirackie oprogramowanie.
Ponadto w pomieszczeniu służbowym zajmowanym przez informatyka policjanci natrafili na komputer, który nie figurował w ewidencji sprzętu tej placówki. Za to, jak wynikło z oględzin biegłego, działał w oparciu o pirackie programy.
– W tym przypadku można raczej mówić, że pojawienie się nielegalnego oprogramowania w placówce było wynikiem braku nadzoru ze strony pracodawcy, no i przede wszystkim winą konkretnego pracownika – mówi Janiszewski. – Generalnie jednak w sektorze publicznym używanie nielegalnego oprogramowania zdarza się rzadko. O wiele gorzej jest w sektorze biznesowym
Wartość ujawnionego w Chełmie i Parczewie oprogramowania zakwestionowanego pod względem legalności pochodzenia i zakresu eksploatacji wstępnie oszacowano na 60 tys. złotych. Za bezprawne uzyskanie cudzych programów komputerowych grozi nawet do 5 lat więzienia.
Według danych za ubiegły rok, ponad połowa (dokładnie 54 procent) używanego oprogramowania jest nielegalna.