Z jednej strony płotu starannie ułożona kostka, z drugiej składowisko wszelkiego rodzaju odpadów: od zabytkowego "władymirca”, przez stare lodówki, po wersalki.
Bożena Kulbaka ma przy Lubelskiej warsztat i sklep motoryzacyjny. Robi wszystko, by całość była schludna i wzorowo utrzymana. Narzeka na sąsiada, bo jak twierdzi, od niego przywędrowały do niej ostatnio szczury. Zagnieździły się pod świeżo wyremontowanym budynkiem. Nie sposób je wytępić. – Gdzie tylko się da rozkładamy trutki – opowiada mieszkanka Chełma. – Ale to walka z wiatrakami. Skoro szczury są u sąsiada, to będą buszowały i na mojej posesji.
Kulbaka podkreśla, że sąsiad, jak i jego żona nie są ludźmi konfliktowymi. Jedno, czego nie może mężczyźnie wybaczyć, to bałaganu na podwórku oraz to, że sąsiedzi palą w piecu czymś co sprawia, że wydobywający się z komina dym dusi. – Klienci są zaskoczeni tym, co widzą za moim płotem – dodaje Kulbaka. – Dziwią się, że taki bałagan tolerowany jest przy najważniejszej miejskiej arterii.
– Do tej pory nikt nie sygnalizował nam, że przy ul. Lubelskiej 214 coś takiego się dzieje – mówi Andrzej Bałka ze Straży Miejskiej. – Zajęliśmy się już tą sprawą. Niestety, nie zastaliśmy gospodarzy wskazanej posesji. Na pewno się z nimi skontaktujemy.
Właściciel zagraconej posesji nie widzi problemu. Podkreśla, że razem z żoną nie są w stanie utrzymać się z jednej, skromnej emerytury. Dlatego gromadzi wszystko to, z czego da się uzyskać złom albo wykorzystać na opał.
– Ludzie dają, to biorę – mówi pragnący zachować anonimowość 70-latek. – Nikomu nie robię krzywdy. Szczurów u siebie nie widzę. A to co mam na podwórku, to przez zimę się spali i od wiosny znowu trzeba będzie zbierać. Bo na węgiel mnie nie stać.