Ratusz podał progi punktowe do szkół ponadgimnazjalnych. – Są stanowczo za wysokie i ograniczą nabór – oburzają się nauczyciele. I dodają, że do tej pory szkoły ustalały je same.
– Przy takim progu punktowym poważnie obawiam się o tegoroczny nabór – mówi Marzena Koprukowniak, dyrektor IV LO. – Zaniepokojeni są też nasi nauczyli. Jeśli nie będzie młodzieży, stracą pracę.
W przeszłości Chełm już kilkakrotnie obiegała plotka o zamiarze zlikwidowania właśnie IV LO. Jeśli rzeczywiście były takie zamiary, to spełzły na niczym. Tymczasem szkoła ma się całkiem dobrze, w tym roku szkolnym planowano utworzenie sześciu klas pierwszych, a udało się stworzyć siedem.
– Podczas spotkania z dyrektorami niczego im z góry nie narzucałem – zastrzega Stanisław Mościcki, zastępca prezydenta Chełma. – Jedynie zaproponowałem tegoroczne progi punktowe. Sprzeciwu nie było.
– Było mi naprawdę wstyd, kiedy dowiedziałem się, że w lubelskim rankingu pod względem zdawalności egzaminu dojrzałości Chełm zajął przedostatnie miejsce, a powiat chełmski ostatnie – mówi wiceprezydent. – Taki stan rzeczy trzeba za wszelką cenę zmienić.
Mościcki jest przekonany, że osiągnięcie przez ucznia 130 punktów na 200 nie jest niczym nadzwyczajnym. Tymczasem doświadczony nauczyciel, który pragnął zachować anonimowość twierdzi, że ucznia już z 80 punktami można nazwać dobrym, a z ponad 100 punktami wyróżniającym się. Z kolei uczniów, którzy w ubiegłym roku osiągnęli maksymalną liczbę punktów można było policzyć na palcach jednej ręki.
– Nie rozumiem, dlaczego gospodarze miasta, tworząc elitarne ogólniaki, chcą skazać większość młodzieży na szkoły zawodowe – mówi Joanna Nowicka, matka ucznia III klasy gimnazjum.
– Przecież bywa tak, że odpowiednio dopingowani uczniowie dopiero w szkołach średnich się odnajdują i nabierają zapału do nauki. A jeśli chce się osiągnąć wysoki poziom w szkołach ponadgimnazjalnych, trzeba o to zabiegać już w szkołach podstawowych.