Od jutra nad bezpieczeństwem kąpiących się w chełmskich Gliniankach będzie czuwał ratownik.
Wokół Glinianek jest względnie czysto. Trudno za to dopatrzyć się gospodarskiej ręki. Jedyne urządzenia to obskurny kontener i maszt na wysepce, na którym ma powiewać flaga informująca, że można się kąpać, bądź nie. Nie ma śmietników, ani tym bardziej choćby jednego, nawet prowizorycznego szaletu.
- Przyznaję, że najchętniej Glinianek bym się pozbył - mówi Zbigniew Mazurek, dyrektor MOSiR. - Aby je porządnie zagospodarować i zacząć na nich zarabiać, a nie dokładać, najpierw trzeba wydać duże pieniądze. My ich nie mamy.
Mazurek nie ukrywa, że może jeszcze w tym roku ogłosi przetarg na wydzierżawienie plaży. Jeśli mu się uda, to już prywatny przedsiębiorca będzie zabiegał o ratowników. Również użerał się z właścicielami sąsiednich ogródków działkowych, którzy tradycyjnie swoje śmieci przerzucają na teren kąpieliska.
- Wprowadzenie opłat za wejście na kąpielisko nie wchodzi w rachubę - mówi Mazurek. - Prywatny gospodarz będzie mógł natomiast zarabiać na przykład prowadząc sezonowy bar, wypożyczalnię kajaków i rowerów wodnych czy chociażby sprzedając bilety na taką wodną zjeżdżalnię, jaka stoi przy głównej plaży w Okunince nad Jeziorem Białym. Pomysły można zresztą mnożyć.
- Nie sądzę, aby znalazł się przedsiębiorca gotowy zaangażować się na Gliniankach - mówi Krzysztof Daniłow, szef biura chełmskiego PZW. - Nie chcę się wypowiadać na temat ewentualnej działalności rekreacyjnej. Natomiast jeśli chodzi o gospodarkę rybacką, to będzie miał ograniczone możliwości. To głęboki, miejscami nawet na ponad 20 m zbiornik, z którego nie można spuścić wody, by pozyskać ryby.
Daniłow zapewnia, że wędkarze, jako dzierżawcy łowiska zarybiają je dwa-trzy razy w roku. Aby tam łowić wystarczy mieć opłacone składki członkowskie PZW. Tymczasem gdyby to łowisko trafiło w prywatne ręce, to jego nowy właściciel zapewne wprowadziłby opłaty za wędkowanie. Trudno się też spodziewać, że ponosiłby koszty zarybiania. W ten sposób po prostu wyjałowiłby zbiornik. Daniłow służy przykładami takich scenariuszy.
Jeśli nie znajdzie się ktoś z wizją zagospodarowania Glinianek, to kąpielisko utrwali się jako miejsce przez miasto niechciane, z zarośniętą trawą plażą i piwnym barem w tle.