W środę w Srebrzyszczu (pow. chełmski) policjanci z drogówki rutynowo kontrolowali przejeżdżające samochody. W pewnym momencie zwrócili uwagę na wyjeżdżające z bocznej drogi sanie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że na koźle nie było woźnicy.
Okazało się, że woźnica wypadł z sań kilkanaście metrów przed radiowozem. Nic dziwnego, skoro w wydychanym powietrzu miał ponad 1,7 promila alkoholu. Ponadto policjanci sprawdzili, że powoził saniami bezprawnie, gdyż już wcześniej, również za jazdę po pijanemu, sąd zakazał mu kierowania wszelkimi pojazdami.
Woźnica przyznał się, że sanie i konia pożyczył od sąsiada. Policjanci przekazali zatem zaprzęg właścicielowi, a woźnicę zabrali do siebie "na dołek”. Pies ani się na swojego pana obejrzał, tylko pobiegł za saniami.
Za powożenie zaprzęgiem po pijanemu i zlekceważenie decyzji sądu 49-letniemu Marianowi Ch. grozi kara do trzech lat więzienia.