

Nic w przyrodzie nie ginie. Wiekowy, 200-letni dąb szypułkowy z Hrubieszowa, który rok temu nagle się złamał, właśnie dostał drugie życie. Z pnia potężnego drzewa wyrzeźbiono... tron króla Władysława Jagiełły. Ma przypominać o ważnym dla miasta jubileuszu.

O drzewie, które zniszczone zostało podczas jednej z zeszłorocznych wichur pisaliśmy na łamach Dziennika Wschodniego. Przypomnijmy, że w październiku 2024, przy bardzo silnym wietrze drzewo po prostu złamało się, a jego potężna korona runęła. Na szczęście nikomu nic się wtedy nie stało.
Przy wejściu do miejskiego parku, u zbiegu ulic mjr. Henryka Dobrzańskiego „Hubala” i 3 Maja przez wiele miesięcy stał tylko pień z ułamanego „Wiktora” (dąb otrzymał takie imię dla upamiętnienia profesora Zina). Ale to się właśnie zmieniło.
Andrzej Mirończuk, artysta, który wcześniej wykonał w mieście również rzeźbę Faraona i Króla Władysława Jagiełły wspólnie z Nataszą Sobczak wyrzeźbili w pniu... tron polskiego władcy. Ma on upamiętniać 625. rocznicę nadania Hrubieszowowi przez Jagiełłę praw miejskich.
Zanim jednak okazała rzeźba powstała, trzeba było spełnić pewne warunki. Wiekowy dąb był bowiem uznany ponad 30 lat temu za pomnik przyrody. By zacząć przy nim „dłubać”, mimo tego, że był już zniszczony, konieczne było uporządkowanie kwestii prawnych. Tak też się stało. Pod koniec czerwca, po uzgodnieniach z Regionalnym Dyrektorem Ochrony Środowiska w Lublinie, radni zdecydowali o zniesieniu ochrony przyrody, jaką posiadał dąb.
„Rzeźba jest już gotowa, wiele osób już ją widziało i podziela nasz zachwyt. Jest piękna i wyjątkowa, jesteśmy pewni, że stanie się jednym z najbardziej symbolicznych punktów naszego miasta” – przekazał w komunikacie magistrat.
Okazuje się jednak, że to jeszcze nie koniec dawania drugiego życia „Wiktorowi”. Drewno z niego wykorzystane zostało również do wykonania przez pracowników Miejskiej Służby Drogowej donic, które już pojawiły się w przestrzeni miejskiej.
Na dodatek jesienią w sąsiedztwie tronu ma być posadzony „potomek” wiekowego dębu. Jeszcze zanim drzewo się złamało, jedna z mieszkanek zebrała wokół niego żołędzie, wyhodowała z nich sadzonki, a jedną z nich już po wypadku z października, przekazała pod opiekę specjalistom Nadleśnictwa Strzelce. Mieli o nie zadbać tak, by nadawały się do wysadzenia jesienią tego roku.

