Chłopcy, bez względu na wiek, marzą o supersamochodach. Gracze bez względu na rodzaj gier marzą o superkartach. Testujemy GeForce GTX 480.
Kwestia kulistości piłeczki
Jak dziennikarze piszący o autach czasem mają okazję pojeździć czymś wyjątkowym, tak piszący o sprzęcie i grach czasem dostają w swoje ręce wyjątkowe rozwiązania. GeForce GTX 480 to rozwiązanie jak supersamochód: szybkie, wydajne, kosztowne i, póki co, zupełnie nie na nasze drogi. Ale fajnie jest mieć kartę, która nie poddaje się nawet przy najbardziej wyrafinowanych graficznie produkcjach.
Co takiego oferuje najnowsza superkarta Nvidii? Oczywiście obsługę nowego dziecka Microsoftu, DirectX 11, co prawda dziś zaledwie kilka gier wykorzystuje ten standard ale liczba ich będzie rosła z dnia na dzień.
Kolejnym imponującym rozwiązaniem, wynikającym zresztą z DX11, jest obsługa tzw. tesselacji. Chodzi o możliwość zagęszczania siatek, z których jest budowana przestrzeń w grach. Jak to działa? Powiedzmy, że mamy piłkę, czyli kulę składającą się z kilkuset trójkątnych ścianek. Im bliżej nas będzie ta piłka tym więcej ścianek będzie miała.
Będą się dzieliły, by uzyskać jak największą gładkość. Jeśli do tego dołożymy 32-krotny antyaliasing widoki są naprawdę imponujące. Po co to wszystko? Żeby realizm gier zbliżał się do rzeczywistego lub przynajmniej kinowego. Albo szedł krok dalej.
I idzie. Nvidia oferuje możliwość podłączenia trzech monitorów i zastosowania na nich dodatkowo efektu stereoskopowego. Dzięki okularom przesłaniającym naprzemiennie jedno i drugie oko możemy wejść w sam środek gry.
Ostatnio sprzątając w piwnicy odnalazłem swoje stare okulary migawkowe. Były dołączane do karty graficznej (również Nvidii) przeszło 10 lat temu. Tylko wówczas rozdzielczości w grach uznawane za duże to było 800x640 pikseli. I okulary te podłączało się do karty za pomocą kabla. Ale pamiętam, że Lara Croft robiła całkiem niezłe wrażenie.
Żeby nadążyć za realnym światem – a przede wszystkim za oczekiwaniami graczy – karty graficzne zajmują się również przeliczaniem fizyki: modelu zniszczeń i detekcji zderzeń. Na tym polu GTX 480 oferuje ponadprzeciętną wydajność.
Ale najlepsza rzecz to ray tracing z technologią Optix. Na czym to polega? Ray tracing to śledzenie promieni. Obraz odbierany przez nasze oczy składa się z promieni świetlnych, które odbijają się od powierzchni lub przenikają przez nie (w zależności od ich gęstości załamują się wewnątrz) i docierają do nas w postaci zmienionej. Jak to się ma do gier?
Upraszczając można powiedzieć że każdy piksel na naszym ekranie jest efektem prześledzenia jego zachowania w świecie, w którym występuje. Załóżmy, że znajdujemy się w pokoju z jednym oknem, stołem i stojącą na nim szklanką z wodą. Światło zza okna wpada do pokoju odbija się od powierzchni ściany, blatu stołu, przenika przez szklankę i na jej brzegach załamuje się bardziej a w środku mniej, chyba że trafi na tę część szklanki w której jest woda, wówczas załamie się jeszcze inaczej.
Za każdym razem zostawiając część odbicia okna, blatu czy ścian w szklance i refleksów świetlnych wynikających z przejścia światła przez szkło i ciecz. Tak prześledzone piksele tworzą bardzo realistyczny obraz, który będzie się zmieniał z każdym krokiem, zmianą kąta patrzenia czy siły światła.
Jest to jeszcze trudniejsze do przeliczenia niż do opisania. Całkiem niedawno obliczenie pojedynczego obrazka w tej technologii liczyło się w godzinach. Dziś możemy się cieszyć naprawdę realistycznymi efektami, cieszyć zwłaszcza jeśli mamy możliwość taką szklankę bezkarnie stłuc.
Teraz trochę o kosztach. Tak, jak w przypadku superaut cena jest równie imponująca jak możliwości, tak i w przypadku tej karty, zapiera dech.
Za najnowsze dziecko Nvidii trzeba wydać prawie dwa tysiące złotych. I jeszcze jedno. Zarzucają tej karcie tak dziś niemodną "prądożerność”. Ale, moim zdaniem, jest to niesprawiedliwe. Czy ktoś się oburza, ile pali ferrari?