Rosjanie prowadzą własne śledztwo w sprawie katastrofy polskiego samolotu. Dotyczy ono naruszenia zasad bezpieczeństwa lotu. Wiadomo, że piloci mimo namów do lądowania na innym lotnisku i złej pogody postanowili lądować w Smoleńsku.
Już w czasie, gdy samolot znajdował się w strefie odpowiedzialności białoruskiej tamtejsze służby kontroli lotów ostrzegały załogę Tupolewa o bardzo złej pogodzie. Prośbę o dalsze ostrzeżenia skierowali do służb rosyjskich, gdy samolot opuścił białoruską strefę.
Pracownicy naziemni apelowali do załogi o lądowanie na lotnisku w Mińsku, odległym od Smoleńska o 200 km. Piloci postanowili jednak podjąć ryzyko. Rzecznik gubernatora Smoleńska, Andriej Jewsiejenko powiedział portalowi gazeta.ru, że załoga trzy, lub czterokrotnie podchodziła do lądowania.
W sprawie katastrofy trwa już rosyjskie śledztwo. Według portalu gazeta.ru śledztwo zostało w kierunku art. 263 rosyjskiego kodeksu, który to przepis mówi o odpowiedzialności karnej za "naruszenie bezpieczeństwa transportu lotniczego i nieumyślne spowodowanie śmierci dwóch lub więcej osób"