Katarzyna Raś już dwa razy starała się o 500 złotych zapomogi na opał. Za każdym razem spotykała się z odmową. Urzędnicy dopatrzyli się, że żyje z konkubentem.
– Dopóki mogłam, to pracowałam. Teraz nie ma dla mnie pracy – mówi Katarzyna Raś, mieszkanka Łęcznej. – Życie nigdy mnie nie rozpieszczało. Ale jak zarabiałam, to nigdy o nic nie prosiłam – mówi Katarzyna Raś. – Teraz jednak szwankuje mi zdrowie. Bywało że nocami musiałam zbierać złom na sprzedaż i drewno na opał. Kilka razy zasłabłam na ulicy – opowiada.
Pani Katarzyna dwa razy zwróciła się o pomoc do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łęcznej. Dwukrotnie otrzymała odmowę. Zawsze powód był ten sam.
– W czasie przeprowadzania wywiadu środowiskowego ustalono, że kobieta zamieszkuje z dwoma córkami, wnukiem i konkubentem. Zgodnie z prawem, konkretnie z art. 8 pkt 3 Ustawy o pomocy społecznej, poprosiliśmy ją o przedłożenie zaświadczenia o zarobkach konkubenta. Pani Raś nie wywiązała się z tego. W związku z tym wydano decyzję odmowną – tłumaczy Janina Cyfra, kierownik MOPS w Łęcznej.
Katarzyna Raś jest oburzona takim tłumaczeniem urzędników. – Jakim prawem urzędnicy zaglądają mi do łóżka? – pyta.
– Nie mieszkam z konkubentem – zapewnia kobieta. – Urzędniczki MOPS to wiedzą, bo kilka razy zrobiły mi nalot wcześnie rano. Nigdy nie zastały u mnie mężczyzny. Przyznaję, mam przyjaciela, który mi pomaga w trudnych chwilach, ale nie jest moim konkubentem – dodaje.
Urzędnicy tłumaczą, że muszą działać z godnie z prawem. – Panią Raś pouczyliśmy o możliwości wniesienia odwołania. Przypominam też, że osoby korzystające z pomocy społecznej są zobowiązane do współdziałania w rozwiązywaniu ich trudnej życiowej sytuacji – dodaje Cyfra.