Po dwa i pół tysiąca złotych. Tyle od Polskiego Związku Piłki Nożnej dostaną kluby, które ucierpiały w czasie powodzi. Dla piłkarzy z Wilkowa oznacza to rezygnację z rozgrywek.
– Zarząd zdecydował, że na wsparcie poszkodowanych klubów przeznaczy 600 tys. zł – mówi Agnieszka Olejkowska, rzecznik PZPN. – W każdym klubie straty są różne. Wszyscy dostaną więc po równo. W przeliczeniu na klub będzie to ok. 2,5 tys. zł. Wystarczy na piłki, bramki czy kosiarki.
Problem w tym, że większość klubów nie ma czego kosić. Boisko Wilków z Wilkowa zostało doszczętnie zniszczone. Zrujnowany jest również klubowy budynek. Straty idą w miliony. Młodzi zawodnicy i władze klubu liczyły na pomoc związku w odbudowie infrastruktury.
– To co przekazujemy, nie jest małą kwotą – przekonuje Olejkowska. – Nie jesteśmy organizacją, która czerpie pieniądze z budżetu. Finansujemy się sami.
Pieniądze, które trafią do klubów, to niewiele więcej od diety dla członka zarządu PZPN, wypłacanej za jedno posiedzenie. Wynosi ona 2 tys. zł. Lokalni działacze są rozgoryczeni.
– Nie ma czego komentować – mówi Marek Daczka, wiceprezes Wilków. – Musimy trenować na wynajętych obiektach. Kończą się pieniądze od sponsorów. W tej sytuacji trzeba się zastanowić nad wycofaniem się z rozgrywek.
Suchej nitki na PZPN nie zostawia również Jan Tomaszewski, były reprezentant kraju i publicysta sportowy. – To co wyprawia związek, to skandal. Prezes zarabia 50 tys. zł. Ważne, żeby dla niego nie zabrakło – komentuje Tomaszewski.