Jako „bardzo zły” określono stan powietrza w Lublinie w czwartkowe południe. W tym czasie zanotowano największy poziom stężenia pyłów zawieszonych w ostatnich dniach.
W czwartek po godz. 9 stężenie pyłu PM2,5 zaczęło przekraczać 100 mikrogramów na metr sześcienny. O godz. 12 wyniosło 201,2 mikrogramów na metr sześcienny. Podobnie złe wyniki zanotowano jedynie w Warszawie i Przemyślu.
– Te dane nie są dla nas zaskoczeniem. Z podobną sytuacją mamy do czynienia w styczniu i lutym każdego roku – mówi Arkadiusz Iwaniuk, zastępca wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska w Lublinie.
Jak wyjaśnia, wpływa na to brak wiatru i trwający sezon grzewczy. – Ten rok nie jest gorszy od poprzednich, ale obecnie społeczeństwo jest bardziej świadome problemów związanych ze smogiem. To może być bodziec do rozwiązania tej kwestii. Jeśli mamy wybór, to warto wybrać inny sposób ogrzewania niż palenie węglem lub drewnem. Tego nie da się zmienić w rok czy dwa, ale w perspektywie kilku lat jest szansa na to, że na obecne stany podsmogowe będziemy patrzeć z perspektywy historycznej.
Iwaniuk dodaje, że stan alarmowy może zostać ogłoszony, gdy norma średniodobowa stężenia pyłu PM2,5 przekroczy 300 mikrogramów na metr sześcienny. W środę wyniosła ona 73,2.
Wczoraj w Sejmie na wniosek Platformy Obywatelskiej informację na temat działań, jakie rząd ma podjąć w związku z wysokimi poziomami zanieczyszczenia powietrza w Polsce składał szef resortu środowiska Jan Szyszko. – Rzeczywiście, sytuacja może być niepokojąca – przyznał.
Minister poinformował, że zgodnie z kontrolą przeprowadzoną przez inspektorat ochrony środowiska w 2015 r., na 46 stref w Polsce, w 39 zanotowano przekroczenia norm stężeń dla pyłu PM10. Dla pyłu PM2,5 normy były przekroczone w 23 strefach, a w przypadku benzo(a)pirenu aż w 44. Dodał, że badania za 2016 r. są dopiero podsumowywane.