Mateusz Grzegorczyk z Lublina był jedną ze 120 osób poszukujących pracy w Radiu Lublin. Na casting, który odbył się w weekend w Lublinie, przyszli głównie studenci, choć o pracę starał się również 60-letni były nauczyciel.
Zainteresowani pracą w rozgłośni byli głównie studenci. Zgłosiło się w sumie ok. 120 osób. Dla wielu występ przez komisją był stresujący.
– Bardzo się denerwowałem – tłumaczył zaraz po wyjściu ze studia Sławomir Nowodworski z Lublina. – Nie mam żadnego doświadczenia w pracy dziennikarskiej. Skończyłem filologię angielską na UMCS. Zajmuję się głównie tłumaczeniami.
Komisja pytała go między innymi o zainteresowania. Miał też za zadanie oprowadzić grupę turystów po Lublinie.
Na casting przyszli nie tylko amatorzy, ale też osoby, które już współpracowały z rozgłośnią.
– Pracowałem przy studenckiej audycji "Studnia akademicka” – wyjaśnia 22-letni Mateusz Grzegorczyk. – Przed mikrofonem musiałem przeczytać krótką informację. Byłem trochę spięty. Nie wiem jak wypadłem. Trzeba by zapytać komisję.
Na współpracę mogą liczyć wszystkie utalentowane osoby. – Praktyka karze podejrzewać, że z grupy 50-osobowej może zostać 5 osób, które będą poddawane żmudnym "torturom” – zapowiada Krzysztof Komorski, członek zarządu Radia Lublin. – Będą musiały np. czytać z ołówkiem z zębach.
Casting pokazał nie tylko zalety, ale też wady młodych ludzi. – Nie potrafią oni czytać. Dla niektórych osób to zadanie było nie do wykonania – zauważa Barbara Rozhin, logopeda i członek konkursowej komisji.
To nie koniec poszukiwań dziennikarzy. Najprawdopodobniej w nadchodzącym tygodniu Radio Lublin ogłosi konkurs na dj-ów.