Sąd nie zgodził się na uchylenie aresztu Izabeli M. – tancerce z Lublina, aresztowanej za udział w „chińskim gangu” oszustów. Postanowił także, że kilku aresztowanych wraz z nią Chińczyków powinno zostać za kratami.
Sprawą Izabeli M. zajmował się w czwartek Sąd Okręgowy w Lublinie. W styczniu kobieta została aresztowana na trzy miesiące. Złożyła zażalenie, ale jak się okazało – nieskutecznie. Podobne zażalenia na trzymiesięczne areszty złożyło również sześciu Chińczyków, aresztowanych w tej samej sprawie. Sąd zajął tu identyczne stanowisko i postanowił, że obcokrajowcy zostaną w celach.
Gang podejrzany o wyłudzenie milionów euro został rozbity na początku stycznia. W zatrzymaniach uczestniczyło ponad 300 policjantów, kryminalnych i antyterrorystów. W okolicach Warszawy, Krakowa i w Lublinie zatrzymano wówczas 50 osób. Policjanci przeszukali dwa domy w podwarszawskim Józefie i Konstancinie.
Jak później ustalono, to stamtąd członkowie gangu dzwonili do swoich ofiar w Chinach. Mieli szybkie łącza internetowe i telefoniczne. W domach organizowali coś na kształt call-centre. Chińczycy stosowali znaną w naszym kraju metodę „na policjanta”. Przekonywali rozmówców, że mogą uniknąć sprawy karnej, jeśli przeleją pieniądze na wskazane konto. Rekordzista, Sun Y. stracił ponad 730 tys. euro. Pozostali przekazywali oszustom od 900 do 137 tys. euro. Cała grupa miała oszukać przynajmniej kilkadziesiąt osób.
Zatrzymani to Chińczycy z Tajwanu. Wśród nich jest również Izabela M. – tancerka i celebrytka z Lublina. Zdaniem śledczych, to ona odgrywała jedną z kluczowych ról w grupie. W domu Izabeli M. zabezpieczono m.in. 230 tys. zł w gotówce. Pieniądze były ukryte w skarpecie.
– Izabela M. organizowała działalność grupy w Polsce – informowała w styczniu Agnieszka Kępka, rzecznik prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Przygotowywała pobyt jej członków, wynajmowała domy, opłacała rachunki.
Izabela M. nie przyznała się do zarzutów. Jej matka (zatrzymana i zwolniona bez zarzutów – red.) przekonuje, że razem z córką jedynie wynajmowały domy obcokrajowcom. Nie wiedziały, czym zajmują się ich klienci.