Sieć delikatesów Alma chce, żeby sąd zakazał TVP Lublin emisji filmu nakręconego na zapleczu sklepu. Nagranie, które dotarło do lubelskiego ośrodka, mieli wykonać sami pracownicy delikatesów.
– Otrzymane nagrania nasz oddział przekazał firmie po to, by się do nich odniosła – informuje Tomasz Rakowski, który obecnie kieruje TVP Lublin. – Ta zagroziła prawnymi konsekwencjami w przypadku emisji tych materiałów i zapowiedziała, że w takim przypadku będzie żądać odszkodowania – dodaje. Sprawę ujawnił wczoraj internetowy Presserwis.
Z naszych informacji wynika też, że jeden z pracowników Almy opowiadał w reportażu o przepakowywaniu nieświeżych jajek do innych opakowań.
Nagrania do tej pory nie ujrzały światła dziennego. – Reportaż był już gotowy i przeznaczony do emisji, ale w związku z pismem z Almy zdecydowałem o wstrzymaniu emisji do 12 stycznia – mówi Dariusz Sienkiewicz, który do niedawna był dyrektorem TVP Lublin.
- Sprawa wynikła w czasie, gdy przygotowywałem się do przekazania obowiązków panu Rakowskiemu, dlatego nie chciałem zostawiać go z tym problemem. Miał dokonać analizy tego materiału i sam zdecydować o jego dalszych losach.
Tymczasem Rakowski zaprzecza, jakoby reportaż był gotowy. – Na razie trwa praca dziennikarska nad tym materiałem. Być może powstanie z tego reportaż, być może nie. Jeszcze tego nie wiemy – twierdzi szef telewizji.
Alma nie czeka i chce zablokować emisję materiału w sądzie. – W poniedziałek będzie rozpatrzony wniosek o zabezpieczenie powództwa o naruszenie dóbr osobistych – potwierdza Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
– Spółka chce zakazu rozpowszechniania nagrań w telewizji i Internecie. Motywuje to tym, że materiał narusza jej dobre imię i że z filmu można się zorientować, że chodzi o spółkę Alma.
Sieć delikatesów nabrała wody w usta. – Do czasu wyjaśnienia sprawy nie będziemy udzielać żadnych komentarzy – mówi Monika Jędrzejczyk, rzecznik spółki Alma Market, która prowadzi delikatesy w Olimpie.
Krystyna Mokrosińska prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich
- Sądowne zabezpieczenie roszczeń poprzez zakaz publikacji to rodzaj cenzury prewencyjnej. Choć takie decyzje są bardzo rzadkie, to jednocześnie bardzo niebezpieczne. W Szczecinie była sprawa sprzedaży działek. Sąd zabronił publikacji, tematu nie podjęli dziennikarze innej gazety i cała sprawa została zablokowana. W drugiej instancji dziennikarze wygrali, ale działek już nie było. Czasem wstrzymanie publikacji może ułatwiać dalsze popełnianie przestępstwa.