W prywatne ręce może trafić część miejskiego wąwozu pomiędzy osiedlem LSM a Czubami. Spadkobiercy dawnych właścicieli domagają się od miasta zwrotu tej nieruchomości. We wtorek sprawą zajmie się Naczelny Sąd Administracyjny.
O tym, że miasto powinno oddać część wąwozu, orzekł już Wojewódzki Sąd Administracyjny. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny, bo został zaskarżony do wyższej instancji, czyli Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który będzie decydować o losach gruntu zajętego w części przez ogródki działkowe.
Spór dotyczy gruntów, które w 1974 r. zostały przejęte przez państwo od prywatnych właścicieli pod budowę osiedla mieszkaniowego im. Henryka Sienkiewicza. Decyzja dotyczyła nieruchomości o powierzchni ponad 1,6 ha. Zgodnie z przepisami za przejmowaną ziemię wypłacono odszkodowanie.
O zwrot tej nieruchomości od sześciu lat starają się spadkobiercy dawnych właścicieli. Powołują się na przepisy, które mówią, że jeśli na odebranej ziemi nie zbudowano tego, czym uzasadniano wywłaszczenie, to właścicielom należy się jej zwrot, o ile oddadzą pobrane odszkodowanie.
Nieruchomość, o którą toczy się spór, obejmuje dzisiaj część Rodzinnego Ogrodu Działkowego i utwardzone przejście z poręczami między os. Sienkiewicza a os. Ruta. W jej granicach leży też fragment wydeptanej ścieżki na dnie wąwozu oraz nieużytek porośnięty dziką roślinnością. Część działki znajduje się w ogrodzeniu Szkoły Podstawowej nr 38.
Miasto przekonuje, że nie powinno oddawać ziemi, bo została wykorzystana zgodnie z celem wywłaszczenia, czyli pod osiedle mieszkaniowe, choć nie ma na niej bloków. Powołuje się na obowiązujące wtedy przepisy z 1949 r., mówiące że ogrody działkowe zakłada się na każdym osiedlu, w którym co najmniej 20 proc. ludzi mieszka w domach bez ogrodów.
Argumenty Ratusza nie przekonują kolejnych instancji zajmujących się sporem o tę ziemię. W 2017 r. starosta orzekł, że miasto musi oddać prawie 1,2 ha spadkobiercom dawnych właścicieli. Władze Lublina oraz Polski Związek Działkowców odwołały się do wojewody, który w grudniu 2017 r. również uznał, że miasto musi oddać część wąwozu.
Przegrani zaskarżyli tę decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Miasto i działkowcy zgodnie przekonywali, że ogród działkowy jest „zielenią osiedlową”, która „pełni funkcję rekreacyjno-wypoczynkową dla mieszkańców osiedla”. Ratusz tłumaczył, że osiedla to nie tylko bloki, a dawne plany zagospodarowania wyznaczały tu park dzielnicowy.
Wojewódzki Sąd Administracyjny nie zgodził się z tymi argumentami. Uznał, że starosta i wojewoda słusznie nakazali miastu oddać sporną nieruchomość.
– Budowa osiedla mieszkaniowego nie obejmuje budowy ogrodów działkowych. Szczególnie, jeżeli częścią osiedla miał być park dzielnicowy dostępny dla wszystkich mieszkańców – czytamy w wyroku. – Park dzielnicowy nie jest pojęciem tożsamym z ogródkami działkowymi podzielonymi na parcele, dostępnymi jedynie dla niektórych mieszkańców osiedla, szczelnie ogrodzony z furtkami pozamykanymi na kłódki i klucze
Jeżeli Naczelny Sąd Administracyjny, który we wtorek zajmie się tą sprawą, utrzyma w mocy wyrok WSA, miasto będzie musiało oddać część wąwozu i przekazać działkowcom inny, nie mniejszy grunt pod uprawy „w miejscu odpowiednim do potrzeb”. Miasto będzie też musiało wypłacić działkowcom odszkodowanie za to, czego nie da się przenieść ani odtworzyć.