Mieszka i pracuje w Lublinie, performer, autor instalacji, obiektów, fotografii,
Rozmowa z Robertem Kuśmirowskim, artystą z Lublina.
– To nie pierwsze ważne wyróżnienie. Tak sobie układam życie, że nagrody się trafiają i ten akcent na pewno nie zmieni moich planów. My artyści nie startujemy w konkursach, nie jeździmy ze spektaklami na festiwale, nie ubiegamy się o nagrody.
• Czasem jednak bywacie zauważeni.
– Trzeba się cieszyć, że docenia się też tych, którzy coś robią, a nie tylko tych, którzy już nie żyją. Nagroda to ciekawe doświadczenie, choć może być zabójcze dla młodych. W tej dziedzinie trzeba się powolutku wspinać, a nagrody mogą łatrwo zepsuć człowieka. No, chyba, że głowa mądra i odporna.
– To echa z Londynu szły dość długo, bo dwa lata. Wystawę w Barbican Centre miałem w 2009 roku.
• Czy wpłynie to na Pana najbliższe plany?
– Absolutnie nie. 30 września będę miał wystawę w Londynie, 9 października w Tel Avivie, później w Berlinie, a w październiku przyszłego roku w Muzeum Narodowym w Krakowie i tak dalej. Na tym się koncentruję. Pewnie, że warto być niezależnym, ale nie można iść po trupach, pchać się na konkursy na siłę.