Uwaga lublinianie! Czwartkowe zakupy mogą trwać o wiele dłużej. Wszystko przez strajk włoski w sklepach sieci Carrefour, Tesco i Real.
Związkowcy chcą w ten sposób zwrócić uwagę na fatalną sytuację pracowników sieci handlowych. Protestują przeciwko cięciu kosztów przez właścicieli dużych sieci handlowych. Bardzo niskie płace to tylko jeden z problemów. – Nagminnie podpisuje się z pracownikami umowy na czas określony – dodaje Wodrowski. – Tak nie można, bo ludzie potrzebują minimum stabilizacji. Wiele osób jest zatrudnionych np. na dwie trzecie etatu. A muszą pracować, jak na całym.
"Solidarności” nie podobają się również cięcia w zatrudnieniu. – Jeśli kiedyś hipermarket zatrudniał sto osób, to teraz załoga liczy 60 osób, a pracy jest tyle samo – wyjaśnia związkowiec. – Jak można tłumaczyć taką politykę kryzysem, skoro obroty sklepów wcale nie spadają?
Związkowcy zapowiadają, że protest będzie przebiegał spokojnie. Nie przewidują pikiet, ani akcji skierowanych przeciwko klientom. – U nas tego nie będzie, bo czwartkowy protest to dopiero pierwszy krok – dodaje Wodzowski. – Jeśli pracodawcy nie siądą z nami do konkretnych rozmów, będą dalsze protesty. Zaczniemy od pikiet i rozdawania materiałów informacyjnych klientom. Ludzie powinni zdawać sobie sprawę, w jakich warunkach pracujemy.
"Solidarność” protestuje również przeciw zastępowaniu załóg sklepów przez pracowników firm zewnętrznych. Rozwiązanie to jest coraz szerzej praktykowane. Według związkowców, polskie hipermarkety są pod tym względem w europejskiej czołówce.
Nie jest wykluczone, że do czwartkowej akcji przyłączą się także inne organizacje, np. "Sierpień 80”. Protestów nie należy się spodziewać jedynie w lubelskich hipermarketach sieci E.Leclerc. Nie działają tam żadne związki zawodowe.