Minus, a nawet jedynka - to kara, jaką lubelscy uczniowie dostają za to, że rodzice nie zdążyli im kupić książek do szkoły. Problem sygnalizują nasi Czytelnicy.
To nie jedyna przyczyna braku podręczników. Do naszej redakcji po darmowe książki "z drugiej ręki” codziennie przychodzą rodzice, których nie stać na ich kupienie. Czy brak książki dlatego, że była za droga, albo nie da się jej kupić można usprawiedliwić? - To zależy od nauczyciela - mówi pani Maria, która razem z córką przyszła po książki do Dziennika. - Ale zdarza się, że ci, którzy nie mają podręcznika, dostają kilka minusów pod rząd, a potem jedynki.
Anna Pastusiak, dyrektor Gimnazjum nr 9 przyznaje, że brak podręczników na szkolnych ławkach to codzienność. - Ale nikt z rodziców ani uczniów nie skarżył się jeszcze, że nauczyciele karzą za to, że ktoś nie ma książki - mówi. - Ważne jest, aby był przynajmniej jeden podręcznik na ławkę. Inaczej trudno jest prowadzić lekcje.
Jak sprawę karania za brak podręczników ocenia lubelski rzecznik praw ucznia w lubelskim Kuratorium Oświaty? - Jeśli nauczyciel nie uznaje tłumaczenia, że trudno kupić jakąś książkę, to jest naprawdę nieludzki - komentuje Grażyna Nazarewicz. - Przed ustaleniem listy podręczników powinien sprawdzić, czy są łatwo dostępne. Jeśli okaże się, że jakiejś książki nie ma w księgarniach, powinien dać przynajmniej kilka dni na jej kupienie.
W ubiegłym roku w lubelskich księgarniach trudno było dostać niektóre ćwiczenia. Na przykład do języka polskiego "Słowa na start” wydawnictwa Rożak. Dziś księgarze twierdzą, że są lepiej przygotowani. - Jeśli ktoś szuka danej książki, to sprowadzę ją nawet na następny dzień - obiecuje Elżbieta Gręda z księgarni "Na Lwowskiej”.